Rozmawiając z ludźmi, słuchając zwierzeń z ich
intymnych światów, staram się nie dziwić. Są różne historie, różne
doświadczenia, różne ścieżki życia. Jednak jedna rzecz mnie nieodmiennie
zaskakuje. Zawziętość wobec bliskich, wobec osób, którym na nas zależy, dla
których jesteśmy ważni.
Nie rozumiem tej zaciętości w
gniewie. Konsekwencji w złości. Nie potrafię uzasadnić sensu pielęgnowania
urazy. Nie wiem czemu służą długotrwałe fochy. Nie wyobrażam sobie
wielotygodniowego milczenia. Komunikowania się za
pomocą kartek czy pośredników. Odrzucania wyciągniętej ręki na zgodę.
Lekceważenia chęci pojednania. Zamykania się w sobie.
Nie mówię tu o przypadkach ewidentnej krzywdy. Chodzi
o codzienne życie, o drobne sprawy, nieporozumienia, którym nadajemy niewiadomo
jaką rangę. Oczywiście jasne jest dla mnie, że można się zdenerwować. Targają
nami rozmaite emocje, które muszą znaleźć upust. Czasem trzeba coś wykrzyczeć,
wyrzucić, wyszarpać. Ale noszenie w sobie złości przez dłuższy czas? To musi
mocno truć od środka.
"Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami, jakby
mieli przed sobą jeszcze jedno życie" (Tadeusz Różewicz)
Tomasz Tokarz
Kobiety tak mają, niektóre :)..mężczyźni też tacy bywają :)
OdpowiedzUsuńw tym jednak obszarze kobiety "górują", mężczyźni są "łatwiejsi" w obsłudze i to w nich lubię najbardziej.
Czasem mnie zadziwia, do czego są zdolne kobiety, chociaż sama jestem Kobietą :)i tutaj nie ma z mojej solidarności.
Żeby wybaczyć Komuś, trzeba najpierw Sobie wybaczyć...
trzeba nauczyć się zmieniać kierunek wektora czasem złości, bo bywa konstruktywna, bo właśnie po oczyszczeniu pola walki dzieją się cuda, które przejawiać się mogą w różny sposób, w taki jak sobie zamarzymy :)
Niektórym panom także nic nie brakuje w kwestii tych umiejętności. Może to ci z przewagą cech żeńskich?
OdpowiedzUsuń