Dla przypomnienia... Słowo "idiota" pochodzi od greckiego ἰδιώτης, idiōtēs (od ἴδιος, idios) co znaczy: "indywidualny", "niezależny", "samodzielny", "prywatny", "posiadacz samego siebie". Mianem takim określano osoby pozostające w stanie pierwotnym, naturalnym, pozbawione standardowej edukacyjnej obróbki, nieuformowane przez proces kształcenia. Takiego "człowieka prywatnego" (skoncentrowanego na sobie, na własnym świecie") przeciwstawiano "człowiekowi publicznemu", będącego wytworem sformalizowanej edukacji. Idiota zajmował się sobą, zostawiając sprawy publiczne swemu biegowi.
Do
takiego rozumienia tego pojęcia odwołuje sie Osho pisząc: "Słowo
"idiota" jest piękne. Idiota to ktoś, kto żyje w
niezależny sposób, robi swoje i nie obchodzi go to, co powie o nim
świat. Idiotą jest ten, kto nie naśladuje. I nie ma to nic
wspólnego z głupotą. Jeśli spróbujesz iść przez życie własną,
niezależną drogą, wtedy będziesz nazywany idiotą. Tłum nie
będzie cię szanował, gdyż tłum nie szanuje autentycznych ludzi.
Tłum szanuje maski i fałszywe osobowości. Jeśli naprawdę chcesz
być mądry, bądź idiotą..."
Rozróżnienie (na „idiotów” i „ludzi publicznych”) wydaje
się istotne w rozważaniach nad współczesnymi ideałami
edukacyjnymi. Czy szkoła ma być „dla dziecka” czy „dla
społeczeństwa”? Czy ma się skupiać na pielęgnowaniu
naturalnych zasobów ucznia czy na przygotowaniu go do służby
publicznej? Czy ma się koncentrować na rozwijaniu jednostkowego
potencjału czy na wdrażaniu do ról społecznych? Czy
miernikiem dobrej edukacji jest szczęście dziecka czy wysoki poziom
świadomości społecznej absolwentów?
Nadmierny przechył w stronę obywatelskości może kojarzyć się z
indoktrynacją. Z drugiej strony postawienie na partykularyzm grozi
wyhodowaniem pokolenia oderwanego od zobowiązań wspólnotowych.
Ostrzegał przed tym już Alexis de Tocqueville:
"Kiedy
próbuję sobie wyobrazić ten nowy rodzaj despotyzmu zagrażający
światu, widzę nieprzebrane rzesze identycznych i równych ludzi,
nieustannie kręcących się w kółko w poszukiwaniu małych i
pospolitych wzruszeń, którymi zaspokajają potrzeby swego ducha.
Każdy
z nich żyje w izolacji i jest obojętny wobec cudzego losu; ludzkość
sprowadza się dla niego do rodziny i najbliższych przyjaciół;
innych współobywateli, którzy żyją tuż obok, w ogóle nie
dostrzega; ociera się o nich, ale tego nie czuje. Człowiek istnieje
tylko w sobie i dla siebie i jeżeli nawet ma jeszcze rodzinę, to na
pewno nie ma już ojczyzny.
Ponad
wszystkim panuje na wyżynach potężna i opiekuńcza władza, która
chce sama zaspokoić ludzkie potrzeby i czuwać nad losem obywateli.
Ta władza jest absolutna, drobiazgowa, pedantyczna, przewidująca i
łagodna. Można by ją porównać z władzą ojcowską, gdyby celem
jej było przygotowanie ludzi do dojrzałego życia. Ona jednak stara
się nieodwołalnie uwięzić ludzi w stanie dzieciństwa".
W
edukacji konieczny jest balans między indywidualizacją a
socjalizacją. Zachwyt nad jednostkową ekspresją nie może
prowadzić do zlekceważenia aktywności społecznej. Edukacja
demokratyczna to nie tylko tworzenie przestrzeni do swobodnego wyboru
- w sferze własnych potrzeb. To także aktywne włączanie uczniów
do podejmowania decyzji obejmujących całą wspólnotę i
kształtowanie przez to ich poczucia odpowiedzialności za
zbiorowość, której są częścią.
Tomasz Tokarz
... świetna analiza sporo się o sobie dowiedziałam.
OdpowiedzUsuń