W dyskursie edukacyjnym dużo uwagi poświęca się idei dostosowania szkoły pod potrzeby i oczekiwania dzieci. Mniej mówi się o tym, jakie one rzeczywiście są. W domyśle zakładamy, że dzieci chcą mieć dużo swobody i przestrzeni do samodzielnych działań.
Tymczasem z badań prowadzonych przez R. Nasha z 1976 roku ("Pupils expectations of Their Teachers") na dwunastolatkach wynika, że dzieci w tym wieku wcale nie oczekują, by dano im więcej niezależności. Przeciwnie, liczą na uczciwe, rozsądne ale zdecydowane kierownictwo. Szukają w nauczycielu autorytetu, umiejętności prowadzenia. Ich podstawową potrzebą jest porządek. Według tego kryterium także oceniają nauczyciela - czy umie, czy nie umie go utrzymać. Jeśli tego nie potrafi - w oczach uczniów jest stracony.
Uczniowie mają krytyczny stosunek do nauczyciela zbyt miękkiego, uległego, pasywnego. Jego bezradność budzi niechęć, wzgardę i politowanie.
Nauczyciel w ich przekonaniu ma być zdecydowany. Stawiający wymagania. Taki, ktory umie skłonić do uczenia się. Sprawiedliwy. Przewidywalny. Jednocześnie przyjazny i ludzki, inspirujacy, potrafiacy zainteresowac, otwarty na negocjacje - wiedzący, kiedy odpuścić - potrafiący się dogadać bez utraty pozycji. Niemniej inne kompetencje są drugorzędne wobec umiejętności panowania nad klasą.
Ciekawe... Czy wynika to z długotrwałej presji, jakiej poddawani są młodzi ludzie czy po prostu z ich naturalnych oczekiwań autorytetu...
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz