Wydarzenia ostatnich miesięcy (rozwój ISIS, wzrost zagrożenia terroryzmem, pojawienie się mas uchodźców) skłaniają nas po raz kolejny do zadania pytań o relację między światami Zachodu i Islamu. Sięgamy ponownie do teorii zderzeń cywilizacji Samuela Huntingtona.
Ten amerykański politolog w książce wydanej w 1996 roku
wskazywał, że między cywilizacjami łacińską a muzułmańską występują trudne do
pogodzenia sprzeczności. Obie opierają się na monoteistycznych,
uniwersalistycznych religiach, mających charakter misjonarski. Jednocześnie
operują sprzecznymi wizjami rzeczywistości, poglądami na temat porządku świata.
Huntington zakończył swe rozważania konkluzją, że póki Islam pozostanie Islamem
a Zachód Zachodem "podstawowy spór między dwiema wielkimi cywilizacjami i
stylami życia będzie nadal określał ich stosunki w przyszłości, tak jak było to
przez minione czternaście stuleci".
Niewątpliwie w tezach stawianych przez Huntingtona jest wiele
słuszności. Jednak nie musimy ulegać jego pesymistycznej wizji.
Przede wszystkim problemem dla Zachodu nie jest islam jako
religia czy zjawisko kulturowe (zresztą czy przy tylu nurtach, odłamach,
rozgałęzieniach jest coś takiego jak homogeniczny Islam?), lecz islamski
fundamentalizm, ruch polityczno-społeczny odwołujący się do Koranu, ale
wypaczający w wielu miejscach jego pierwotny sens, dla którego terroryzm stał
się podstawowym narzędziem walki.
Mamy do czynienia z grupami radykałów
postrzegających świat w kategoriach manichejskich: wierzący
(dobrzy)/niewierzący (źli), interpretujących pojęcie "dżihadu" w
kategoriach "świętej wojny islamu przeciwko cywilizacjom niewiernych",
dążących do budowy politycznego systemu opartego na prawie boskim (szariat).
Francis Fukuyama porównuje fundamentalizm islamski
(islamo-faszyzm) do narodowego socjalizmu w międzywojennych Niemczech. Oba
ruchy polityczne odwołują się do mitycznej tożsamości, religijnej czy rasowej,
diagnozują zastaną sytuację w kategoriach upadku wartości i autorytetów oraz
postulują rewolucję, mającą na celu budowę lepszego świata.
Fundamentalistów islamskich cechuje wrogość wobec zachodniego
modernizmu. Odrzucają ideały demokracji liberalnej, traktując je jako przejaw dekadencji, a
jednocześnie zagrożenie dla tradycyjnego Islamu. Zamiast globalizacji i
uniwersalizmu proponują etnocentryzm, zamiast postępu - nienaruszalną tradycję,
zamiast indywidualizmu - kolektywizm, zamiast demokracji - autorytarne rządy
kapłanów, zamiast swobody decydowania o sobie - bezkrytyczne posłuszeństwo.
Mamy niewątpliwie do czynienia z ruchem fanatyków, pogardzających "niewiernymi", gotowych do mordów w imię wyznawanych wartości. Taka
sytuacja zmusza do zdecydowanych działań. Nie można uniknąć akcji zbrojnych. W
działaniach prewencyjnych należy jednak zachować rozwagę.
Przede wszystkim Zachód musi unikać ukazywania wojny z terroryzmem jako wojny z Islamem jako religią i cywilizacją. Nie może ulec retoryce nienawiści. To woda na młyn muzułmańskich ekstremistów, dążących do wykopania przepaści między społeczeństwami Zachodu i krajów islamskich.
Przede wszystkim Zachód musi unikać ukazywania wojny z terroryzmem jako wojny z Islamem jako religią i cywilizacją. Nie może ulec retoryce nienawiści. To woda na młyn muzułmańskich ekstremistów, dążących do wykopania przepaści między społeczeństwami Zachodu i krajów islamskich.
Należy przeciwdziałać opanowaniu dyskursu przez radykałów, po
jednej czy po drugiej stronie. Propagowanie koncepcji "wojny
cywilizacyjnej" może wywołać efekt samorealizującej się przepowiedni. Jej
założenia staną się faktem, jeśli strony konfliktu potraktują je serio i zaczną
zgodnie z nimi postępować. Teoria zderzeń może w efekcie okazać się katalizatorem
rzeczywistej wojny światowej.
Dialog z Islamem jest konieczny, nawet jeśli wydaje się trudno
osiągalny. Łacinnicy powinni konsekwentne wspierać muzułmanów sprzeciwiających
się terroryzmowi, w nadziei, że ich głos stanie się głosem całego islamskiego
świata. Istnieje potrzeba rozpoznania wartości wspólnych dla obu cywilizacji i
zbudowania fundamentu dla koegzystencji.
Do tego nieodzowna jest trzeźwość i rozwaga. Konieczna jest
rezerwa wobec doniesień medialnych. Szczególnie przekazy internetowe epatują
budzącymi grozę zdjęciami i filmami. Widzimy obcinane głowy, gwałty, tortury.
Trudno przejść obok tego obojętnie. Ale jeszcze trudniej spróbować spojrzeć na
to, jak na margines w kontekście całego islamu, jak na przejaw wypaczenia, jak
na potworną aberrację.
Przecież można odwrócić oskarżenia. Pokazywać chrześcijan
(zachodnich czy wschodnich) przez pryzmat nagrań amerykańskich żołnierzy
torturujących więźniów, zdjęcia trupów na ulicach zbombardowanych irackich czy
afgańskich miast, wizerunków rosyjskich siepaczy mordujących schwytanych
Czeczenów czy Ukraińców czy serbskich bojowników po masakrze w Srebrenicy.
Można eksponować burdy wszczynane na ulicach europejskich miast przez białych
radykałów. Pokazywać efekty działań Brevika, IRA czy RAF.
Czy symbolem chrześcijańskiej cywilizacji są niemieckie obozy zagłady?
Czy są nim wioski w Wietnamie zniszczone napalmem? Grzyby po wybuchach bomb
atomowych nad Hiroszimą i Nagasaki? Mordy dokonane na Afrykanach przez Belgów
(Kongo) czy Niemców (Namibia)? Brutalne działania Francuzów w Algierii? Obozy koncentracyjne tworzone przez Brytyjczyków (dla Burów czy Kenijczyków)? Brutalne rzezie na Polakach na Wołyniu?
Postawa otwartości, zrozumienia, dialogu nie oznacza wyrzeczenia się prawa do obrony,
do podjęcia zdecydowanych działań, do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa. Eskalacja działań fundamentalistów przeciw
Zachodowi wynika m.in. z przekonania o jego moralnej, duchowej słabości.
Terroryści liczą, że społeczeństwa Europy czy Ameryki ulegną psychozie strachu,
ulegną naciskowi, szantażowi.
Konieczna jest konsolidacja łacińskiego świata. Zachód
musi bronić wartości, które określają jego tożsamość, które decydują o jego
wyjątkowości tj. etyka greko-chrześcijańska, wolność indywidualna, demokracja,
pluralizm, indywidualizm, prawa człowieka. Niezbędne jest pogłębienie
integracji politycznej, gospodarczej, wojskowej i politycznej państw
zachodniego kręgu kulturowego.
Od tego w gruncie rzeczy zależy. choć pewnie zabrzmi to nieco
patetycznie, los całego świata.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz