piątek, 30 września 2016

Jeszcze o klapsach

Tekst w "Rzeczpospolitej" o biciu dzieci jako wyrazie miłości znalazł entuzjastę. Okazał się nim Łukasz Warzecha. Przeciwników klapsa określił mianem lewaków. Okazuje się, że szacunek do dziecka i traktowanie go w kategorii podmiotu (a nie przedmiotu do obrabiania) jest lewactwem.

Ale do rzeczy. Autor stawia w swoim artykule zaiste karkołomną tezę, że traktowanie dziecka po partnersku jest uderzeniem w rodzinę, które może prowadzić nawet do... pedofilii. Równie dobrze mógłbym uzasadniać tezę, że to autorytarna dominacja rodzica nad dzieckiem rozbija rodzinę, przekształcając ją w instytucję władzy i opresji. Co więcej, zamienia dziecko w niewolnika i ofiarę

Swego czasu Janusz Korwin Mikke bronił całkiem serio (!) prawa rodziców do trzymania dzieci w skrzynkach i beczkach - uzasadniając to, naturalnie, świętym przywilejem rodzicielskim. Autor wydaje się iść tym tropem. Sugeruje, że "relacja rodzic dziecko jest unikatowa i rodzi się swoimi prawami". Czyli nie obowiązują tej relacji przepisy polskiego prawa? Rodzic może w imię unikatowości relacji robić z dzieckiem, co uznaje za właściwe?

Autor pisze, że są rodzice którzy "muszą robić to co jakiś czas [wymierzać klapsa], bo jest to jedyny bodziec, jaki ich dziecko jest w stanie sobie przyswoić i zapamiętać – dla własnego dobra". Czy rzeczony publicysta naprawdę uważa, że są dzieci, na które działa jedynie bicie? I nie dostrzega braku logiki w wypowiedzi? Bo skoro te dzieci muszą być bite co jakiś czas, to skąd wniosek, że klaps na nie działa? To chyba właśnie dowód na przeciwskuteczność klapsów.

Zadziwia mnie, przyznaję, totalny brak wyobraźni obrońców klapsa. Ich niemożność wyobrażenia sobie innej formy relacji w rodzinie, niż ta oparta na przemocy, na stymulowaniu karami i groźbami. A najbardziej irracjonalna wydaje się ich szczera wiara w to, że klaps jest przejawem autentycznej miłości rodzicielskiej. Oznacza to bowiem, że może być wymierzany na zimno. Jako forma troski. Coś w rodzaju przytulenia au rebours?

W XIII wieku Wincenty z Beauvais napisał traktat opiewający bicie chłopców rózgą. Wyliczał skrupulatnie powody dla których tłuczenie młodzieńca po grzbiecie wyjdzie mu na dobre. Czyżby hasło "nowego średniowiecza", lansowane przez prawicowych publicystów, zyskało nowy wymiar?

Tomasz Tokarz

Wzajemny rozwój

Sztywny podział na nauczycieli i uczniów wydaje mi się kompletnie archaiczny. Najwięcej uczę się - nauczając. Nigdy nie zrozumiałem lepiej treści z określonego tematu niż wtedy, gdy musiałem je sensownie wyjaśnić innym. Z każdych prowadzonych zajęć to ja wynoszę najwięcej. Edukacja to proces wzajemnego rozwoju, a nie jednokierunkowa transmisja.

Praca z dziećmi (6-12 lat) jest jednym z najbardziej fascynujących doświadczeń w moim życiu. Czuje jakbym wkraczał w niezwykły, magiczny świat, zupełnie inny od stereotypowych wyobrażeń. Wystarczy znaleźć do niego hasło (umieć dotrzeć do dzieci) i otwiera się sezam pełen mądrości.

Tomasz Tokarz

Mamy wpływ

Nie mieliśmy wpływu na to, jakie lęki, fobie i traumy oddziedziczyliśmy po przodkach. Jakie wszczepili nam rodzice. Ale mamy wpływ na to, czy będziemy nimi kaleczyć siebie i naszych najbliższych. I czy przekażemy je naszym dzieciom.

Tomasz Tokarz

Manifest erudycyjny


Manifest erudycyjny :)
1. Wiedza jest fajna
2. Im więcej wiesz, tym lepiej rozumiesz świat
3. Bez wiedzy zgubisz się w rzeczywistości opartej na manipulacji 
4. Każda informacja może być przydatna - o ile wiesz, jak ją wykorzystać
5. Od Ciebie zależy, czy wiedza Cię wzbogaci, czy będzie dla Ciebie balastem
6. Jeśli nie masz chociaż podstawowej wiedzy - nie będziesz umiał korzystać z googla
7. Dzieci bardzo lubią dużo wiedzieć - w wypiekami na twarzy zasypują mnie tysiącami informacji (z obszaru, który naprawdę je pasjonuje)
8. Problem szkoły nie polega na tym, że przekazuje wiedzę - polega na tym, że nie umie tego sensownie robić
9. Wiedzy nie da się przekazać pod przymusem
10. Kluczowe w aspekcie zdobywania wiedzy jest relacja między nauczycielem a uczniem - Verba docent, exempla trahunt

Tomasz Tokarz

Wołyń

Czekam na "Wołyń". W napięciu i stresie. Jeśli wierzyć pierwszym recenzjom powstał film wybitny. O najbardziej przerażającym wydarzeniu, które miało miejsce na Kresach w czasie II wojny światowej. Zapomnianym nieco. Przytłumionym przez Katyń.

Oczywiście wszystkie porównania w takim przypadku są jałowe. Niemniej, mnie osobiście Wołyń szokował zawsze dużo bardziej. Zbrodnia katyńska była biurokratyczna, zimna, metodyczna. Wykonana przez maszynę totalitarnego państwa. Jednym strzałem w tył głowy przez funkcjonariuszy NKWD. Bez emocji. Skierowana wobec realnych przeciwników systemu.

Tymczasem Wołyń... To rzeź na sąsiadach, krewnych, bliskich. Na ludziach, którzy żyli razem od setek lat. Niewyobrażalnie wręcz brutalna. Przeszywająca w szaleństwie. Dokonana w budzącym grozę porwaniu emocjonalnym. Jakby nagle obudziły się demony w zwykłych ludziach. Prostych chłopach. Cepami, toporami, piłami, siekierami, młotami do uboju bydła, nożami - tym, co było pod ręką. Pod wpływem absurdalnych, etnocentrycznych haseł. Na kobietach, mężczyznach, dzieciach - bez różnicy. 100 tys. ludzi wyrżniętych, zakłutych, uduszonych, spalonych czy zasypanych żywcem... Ludzi, których oprawcy znali, z którymi rozmawiali, pili, bawili się, czasem nawet kochali... Eskalacja skrywanej nienawiści.

Piekło jest w nas... Jest też niebo. Wybieramy każdego dnia...

Tomasz Tokarz

Uczenie przez działanie

Nie da się nauczyć dziecka chodzić przez opowiadanie mu, jak należy stawiać kroki. Ani nauczyć mówić przez pokazywanie obrazków ilustrujących prawidłowe mówienie.

Tak samo nie można wprowadzić młodych ludzi do świata demokracji i dialogu przez wykłady o tym, jak pożądanymi wartościami są demokracja i dialog. Ani rozwijać umiejętności podejmowania decyzji przez robienie kartkówek z wiedzy o procedurach głosowania i odpytywanie z modeli partycypacji.

Tomasz Tokarz

Jak uczą się dzieci

Wielokrotnie spotykam się z określeniem: "specyfika uczenia się osób dorosłych". Szczerze to nie dostrzegam jakichś fundamentalnych różnic między sposobami uczenia się dziecka i dorosłego. Obie grupy uczą się najefektywniej przez działanie, kiedy rozumieją, po co się uczą (postrzegają informacje i umiejętności jako przydatne), kiedy proces kształcenia odbywa się w przyjaznej i radosnej atmosferze, pod kierownictwem (czy facylitacją) osób, które budzą zaufanie i dają poczucie bezpieczeństwa. Reszta jest kwestią indywidualnych preferencji.

Dlatego apel do dorosłych - zastanówcie się dobrze - jak sami chcielibyście się uczyć, czego, w jakich warunkach, w jaki sposób, a potem idźcie i twórzcie dla dzieci takie szkoły, do których sami chcielibyście chodzić.

Tomasz Tokarz

czwartek, 29 września 2016

Mity

Mity to pewne przeświadczenia, charakterystyczne dla danej zbiorowości, które uzyskały (w sposób spontaniczny lub intencjonalny) status niepodważalnych prawd, aksjomatów. 

Dla mitów charakterystyczne są trzy cechy:
a) są nieweryfikowalne (nie jest możliwe stwierdzenie ich adekwatności) lub nieweryfikowane (teoretycznie jest możliwe, ale zbiorowość nie jest zainteresowana ich sprawdzaniem);
b) są mocno utrwalone i unieruchomione, niepoddawane krytyce, niejako zsakralizowane (kluczowa jest wiara w nie); 
c) bardzo mocno wpływają na zbiorowość (na jej sposób myślenia, funkcjonowania, na typowe dla mniej obrzędy czy rytuały).

Spełniają one trzy podstawowe funkcje 
a) poznawczą – służą tłumaczeniu rzeczywistości, czynieniu ją zrozumiałą, dostarczają sposobów rozumienia i interpretowania świata
b) psychologiczną – dają jednostkom tworzącym zbiorowość poczucie bezpieczeństwa 
c) społeczną – identyfikacyjno-integracyjną, uzasadniają istnienie zbiorowości i ją spajają, budują tożsamość wewnętrzną i zewnętrzną.

Każda zbiorowość (kultura) tworzy mity. Są jednak takie, które mają do tego większe tendencje. Tworzeniu mitów sprzyja poczucie osaczenia i niezrozumienia, a konsekwencji - zagrożenia. Proces ten ma wówczas charakter reakcji obronnej, służącej przetrwaniu w nieprzyjaznym otoczeniu. Mity powstają także w sytuacji, kiedy brakuje rzetelnej danych służących podparciu przekonań charakterystycznych dla zbiorowości. Budowanie mitów staje się wówczas jedynym rozwiązaniem deficytu wiedzy. Wypełniają istniejącą lukę. 

cdn...

Tomasz Tokarz

niedziela, 18 września 2016

Odwaga serca

W języku francuskim (a także angielskim) słowo odwaga (courage) pochodzi od słowa serce (coeur). Nieprzypadkowo. Odwaga to przecież nic innego jak gotowość do działania zgodnego z najgłębszymi uczuciami. Wbrew paraliżującym przekonaniom, lękom, wstydom. To zdolność do otwartego mówienia o emocjach i pragnieniach. Do dzielenia się swoją historią z innymi. To wreszcie umiejętność podjęcia największego ryzyka - ryzyka bycia sobą.

Tomasz Tokarz

Dzieci a demokracja


Akt 1 - rozmowa z dziećmi (7-11 lat) w wolnej szkole
D: Tomek - będziesz chodził na zebrania?
Ja: A powinienem?
D: Nie musisz, ale jak będziesz chodził to możesz decydować o różnych rzeczach.
Ja: A jak nie pójdę to możecie coś przegłosować na co się nie zgodzę?
D: To możliwe.
Ja: Np. że muszę pomalować głowę na zielono?
D: Nie! Takich rzeczy nie możemy przegłosować.
Ja: Dlaczego?
D: Bo to narusza Twoje prawa. Nie możemy Ci narzucić niczego, co dotyczy tego, jak masz wyglądać...Każdy ma swoje osobiste prawa, nad którymi się nie głosuje.

Akt 2: lektura komentarzy na forach
"Rząd wygrał wybory i ma prawo robić co chce",
"Większość wybrała i rządzi - na tym polega demokracja",
"Jak chcecie mieć coś do powiedzenia, to wygrajcie w przyszłych wyborach",
"Nie podoba się demokratycznie wybrany rząd to wyp...laj"

Akt 3: lektura komentarzy na forach 2 (o demokracji w szkole)
"Aberracją jest pozwolenie, by dzieci decydowały o sobie",
"One nie mają pojęcia co jest dla nich dobre a co złe",
"Dzieci nie rozumieją czym jest rządzenie sobą - nie pozwalajmy na anarchię"...,

Tomasz Tokarz

Po co klaps?


Czy jakiś zwolennik klapsów mógłby mi wyjaśnić sens tej procedury?
Co daje klaps? Czy chodzi o zadanie bólu? Ale po co? W jaki sposób rozwija nas ból niezwiązany bezpośrednio z czynem za który jest zadawany?
A może to tylko zwykły komunikat? Ale jaki przekaz się za nim kryje? Chodzi o manifestację niezadowolenia? O pokaz dominacji? 
Przeczytałem dziś, że jest wyrazem miłości rodzica - ale nie łapię: w jaki sposób klaps wyraża miłość? Jest przejawem troski? Akceptacji? Szacunku?
Jaka jest edukacyjna wartość klapsa? 
Jaki ma pozytywny wpływ ma na młodego człowieka? 
Pytam raczej poważnie...

Tomasz Tokarz

Antykruchość

Struktury kruche łamią się pod wpływem zawirowań - nie są odporne i giną. Można je porównać do styropianu. Struktury wytrwałe (jak beton) - wytrzymują napór, odbijają kolejne fale. Nie uczą się jednak niczego. Burze ich nie wzbogacają o refleksję. Przeciwnie, budują w przekonanie o własnej nienaruszalności. Do czasu - prędzej czy później przychodzi bowiem cios, któremu nie są w stanie się oprzeć. I maszyna rozpada się jak domek z kart.

Struktury antykruche są przede wszystkim elastyczne. Uderzenie przygniata je do ziemi - ale nie niszczy. Absorbują uderzające fale. Pod wpływem naporu przekształcają, modyfikują, zmieniają. Z nawałnicy wychodzą uszkodzone ale jednocześnie wzbogacone o nowe doświadczenia. Dzięki nim są w stanie przetrwać kolejne ciosy - którym nie sprostają struktury wytrwałe.

Konkluzja książki jest jednoznaczna. Zmiana jest jedynym pewnikiem w labilnym świecie. Przetrwać mogą jedynie organizmy potrafiące się uczyć. Gotowe do podjęcia wyzwań. Warto zaufać intuicji i otwierać się na błędy. Są one bowiem nieodzowną częścią egzystencji.

Jakie wnioski można wysnuć z Taleba? Eksperymentuj, eksploruj, otwieraj się na nowe doświadczenia. kochaj błędy, wystawiaj się na ryzyko, żyj pełnią życia. W ten sposób budujesz swą antykruchość. Dzięki temu rośniesz i rozwijasz się. Im więcej dostaniesz ciosów, tym silniejszy się staniesz.

"Chwała należy się wojownikowi na arenie, którego twarz jest umazana błotem, potem i krwią, który dzielnie walczy, który wie, co to jest wielki entuzjazm, wielkie poświęcenie, który ściera się w słusznych sprawach, który w swych najlepszych chwilach poznał tryumf wielkiego wyczynu, a w najgorszych, gdy przegrywa, to przynajmniej przegrywa z odwagą, nie chcąc, aby jego miejsce było wśród chłodnych i nieśmiałych dusz, które nigdy nie poznały ani smaku zwycięstwa, ani smaku porażki" [Theodore Roosevelt]

Tomasz Tokarz

Źli faceci, złe baby

Od wielu kobiet słyszę: mężczyźni są tacy i owacy, nie można im ufać. Od wielu mężczyzn słyszę to samo: kobiety są takie i owakie, nie można im ufać. Podział na płcie jest w tym aspekcie absurdalny. Ludzie są różni. Takie przekonania obecne w głowach, powinny skłaniać do innego rodzaju refleksji - co sprawia, że trafiasz wciąż na ten sam typ facetów, którzy cię zawodzą. Co powoduje, że natrafiasz nieustannie na ten sam typ kobiet, które cię mamią. Cóż takiego cię w nich przyciąga?

Tomasz Tokarz


czwartek, 8 września 2016

Partner nie jest pralką

Partner nie jest pralką do prania Twoich brudów. Nie jest zmywarką lęków, fobii i traum. Nie jest oczyszczającym z kompleksów odkurzaczem. Może cię zainspirować do porządków. Może cię w nich wesprzeć. Ale nie zrobi ich za ciebie. Nie przerzucaj na niego odpowiedzialności za własny, wewnętrzny nieład...

Tomasz Tokarz

wtorek, 6 września 2016

Jak kalejdoskop



Każdy z nas jest jak kalejdoskop. Składamy się z miliardów kolorowych elementów. Wstrząsy na naszej drodze powodują, że układają się one na nowo. Pewne szkiełka wychodzą na wierzch a inne zostają zepchnięte głęboko. I na tym polega zmiana. Po prostu ukryty fragment nas - staje się bardziej widoczny.

Tomasz Tokarz

Nauczyciele są różni

Nauczyciele są różni. Tak, jak różni są ludzie. I ważne jest, by z tej różnorodności korzystać. Nie bać się jej. Nie zamykać nauczycieli w sztywnym uniformie belfra. Nie wrzucać ich w rolę napisaną dla kogoś innego.

Dużo czytam ostatnio o potrzebie odkrycia mocnych stron u ucznia. Ale równie ważne jest to, by sam nauczyciel miał mocne rozpoznanie swoich talentów i predyspozycji. By umiał przekształcić je w atuty. By umiał budować podmiotową relację z uczniem - wykorzystując to kim jest, pozostając sobą.

Tomasz Tokarz

Narzędzia i świadomość

Wielokrotnie słyszę w rozmowach z nauczycielami, dotyczących nowej kultury edukacyjnej (podmiotowej, bazującej na motywacji samoistnej), prośbę: "dajcie nam narzędzia..., potrzebujemy konkretnych technik pracy". Tymczasem jest to kwestia drugorzędna. 

Ważniejsze jest zrozumienie i poczucie sensowności tego rodzaju działań. Jeśli nauczyciel takiej świadomości nie ma to techniki i narzędzia niewiele mu dadzą. Nie będzie ich czuł. Zepsuje najlepsze metody, przekształcając je w sztywne reguły. Jeśli natomiast pojmuje idee - to narzędzia pojawią się same. Elastyczne i dopasowane do konkretnej wspólnoty uczniowskiej. Dlatego filozofia edukacji jest istotniejsza niż skrupulatnie dopracowane pakiety dydaktyczne.

Tomasz Tokarz

Reforma edukacji - inspiracje

Przeczytałem właśnie, że ministerstwo będzie konsultować reformę edukacji z grupą krakowskich intelektualistów na czele z Andrzejem Waśką (profesorem polonistyki UJ, wiceministrem edukacji w 2007 roku). Podejrzewam, że urzędnicy z MEN (z partyjnego nadania) po prostu nie wiedzą co robić i szukają pomocy u tych, którzy twierdzą, że wiedzą. Zresztą dla mnie Andrzej Waśko był żelaznym kandydatem na ministra edukacji ale widać Jarosław Kaczyński wolał mieć na tym stołku kogoś bardziej posłusznego.

Andrzeja Waskę jako myśliciela postrzegam raczej pozytywnie (ciekawie i ładnie pisze) - niemniej jego wizja edukacji, mimo niewątpliwie wartościowych elementów, jest całościowo nieco archaiczna. Ot taka klasyczna edukacja z lat 20 XX w. przeniesiona w realia epoki postpostindustrialnej. W skrócie - szkoła ma formować ucznia (postrzeganego jako istota niedoskonała) na szlachetnego człowieka poprzez wdrożenie do tradycji. A wdrażanie odbywać się ma przez lekturę klasycznych dzieł. Relacje nauczyciel-uczeń osadzone mają być na modelu mistrza, przewodnika po świecie wiedzy i wartości.

Czego zatem można się spodziewać? Położenia akcentu na (cytaty pochodzą z artykułów autorstwa Andrzeja Waśki):

Obróbkę kulturową (kosztem kształcenia na potrzeby rynku) "Wyrobienie intelektualne, znajomość kultury duchowej, dobry gust są wartościami samymi w sobie, a ich zdobywanie powinno być samoistnym celem uczącej się młodzieży"

Erudycję (kosztem rozwijania praktycznych umiejętności): "postawienie umiejętności przed wiedzą jest próbą zmuszenia szkoły do realizacji logicznego i pedagogicznego absurdu"
Metody podawcze (kosztem metod aktywizujących) "Przerost formy (dydaktycznej) nad treścią (…) ma działanie antypedagogiczne i jest to tendencja, z którą należy walczyć".

Wychowanie narodowe (kosztem wychowania uniwersalistycznego) "Naród istnieje, gdy ma wspólny zespół tekstów, które budują więź według wspólnoty. (...) rzetelna wiedza o historii literatury i kultury polskiej kształtuje i pogłębia świadomość narodową młodego pokolenia"

Centralizm wychowawczy (kosztem działań spontanicznych, oddolnych): "Trzeba rozpocząć publiczną dyskusję nad Narodowym Programem Nauczania. Wnioski z tej debaty powinna w najbliższej przyszłości zebrać i opracować specjalna instytucja państwowa – Instytut Programów i Podręczników Szkolnych. W systemie prawnym powinien on uzyskać status analogiczny do aktualnego usytuowania IPN"

Taka szkoła (wprowadzająca do piękna kultury polskiej przez nauczycieli-transmitorów tradycji, nośników znaczeń) ma swój urok. Ale wydaje się mało dopasowana jest do współczesnych wyzwań.

Plusem jest to, że taka szkoła odrzuci tyranię testów. Czym ją jednak zastąpi? Subiektywnym oglądem uduchowionego nauczyciela?

Tomasz Tokarz

Test w wolnej szkole

Każdy myślący o pracy nauczyciela powinien odbyć praktykę w wolnej szkole. Sprawdzić się w sytuacji naprawdę ekstremalnej (oczywiście bez negatywnych konotacji). W realiach, gdzie nie można się schować za rolą, schronić za katedrą, nadrobić sztucznym autorytetem, operować znanymi z konwencjonalnej szkoły strategiami przetrwania. Gdzie nie można postraszyć klasówką, zdopingować obietnicą piątki, postymulować groźbą kary. 

Jesteś Tylko Ty - ze swoimi zasobami. W konfrontacji z dziećmi, które wyczuwają fałsz. Pozostaje Ci tylko być sobą. Taki, jaki/jaka jesteś naprawdę. Zawiesić w szatni swoje Ego i wejść do wspólnoty tak autentycznym, jak tylko się da. To duże wyzwanie. Ciekaw jestem jaki procent aspirujących do pracy w zawodzie zdałoby taki test...

Tomasz Tokarz

Nauczycielu - polub siebie

To oczywiście ważne, by nauczyciel szanował i lubił dzieci. Ale ròwnie ważne jest, by szanował i lubił siebie. Bez tego będzie traktować uczniòw instrumentalnie, jako narzędzie do podnoszenia własnej wartości. A każdy przejaw ich niesubordynacji, naturalny w procesie samoksztaltowania, uzna za zamach na samego siebie..

Jak mocnego poczucia wlasnej wartosci, jak wiele cierpliwości, odwagi i wewnętrznej sily potrzeba by pracować z uczniem wyrzekając się nad nim władzy, porzucając przymus i manipulację, odrzucając stymulowanie za pomocą kar i nagród, obietnic i gróźb, rezygnując ze wzbudzania lęku z jednej strony oraz interesownego schlebiania z drugiej..

Tomasz Tokarz

Droga - nie cel

Jeśli zbyt mocno wierzymy w powodzenie misji możemy przeżyć rozczarowanie, kiedy jej realizacja się nie uda. By go uniknąć trzeba przyjąć, że pewne działania mają sens - nawet jeśli nie kończą się sukcesem. Że warto iść określoną trasą, niezależnie od tego, czy doprowadzi nas tam, gdzie chcemy, czy pozwoli zdobyć upragnioną nagrodę.

Kluczem jest postrzeganie pięknej podróży jako wartości samej w sobie. Uznanie, że najważniejsza jest droga nie cel

Tomasz Tokarz

Wrocławskie alternatywy

Wrocław wyrasta na prawdziwą (drugą) stolicę edukacji alternatywnej. Jest tu wielu świetnych nauczycieli/nauczycielek wdrażających niestandardowe pomysły. Są liczne innowacyjne placówki. Istnieje i wciąż się rozwija jedna z najstarszych szkół eksperymentalnych (ALA) - od września rusza przy niej szkoła podstawowa. Żywe są tradycje ASSA i Wrocławskiej Szkoły Przyszłości. Działa tu aż pięć tzw. wolnych szkół - działających wedle całkowicie autorskiego programu. Mocne jest środowisko edukatorów domowych. Wrocław to także ważne centrum dydaktyczne i bardzo silny ośrodek badań nad edukacją alternatywną (zwracam szczególną uwagę na uczelnię, gdzie pracuję - Dolnośląska Szkołę Wyższą) Dzieje się

Tomasz Tokarz

Wolny czyli bezpieczny

Wolność czy bezpieczeństwo? To fałszywy dylemat. Swobodny rozwój możliwy jest jedynie w atmosferze pozbawionej lęku, ciągłej niepewności, permanentnego zagrożenia.
Z drugiej strony autentyczne poczucie bezpieczeństwa nieodłącznie związane jest posiadaniem autonomii i przestrzeni do niekrępowanego działania. Oczywiście z prawa do wolności możemy nie korzystać ale sama świadomość jego posiadania daje niezwykły spokój...
Bezpieczny pochodzi wszakże od zbitki "bez pieczy", czyli niepotrzebujący ciągłej opieki - samodzielny i niezależny, silny sam sobą.

Tomasz Tokarz

Doświadczanie zamiast planowania

Jaki ma sens planowanie w tak nieprzewidywalnym świecie? Każdy rozbudowana wizja działań może się w ciągu kilku godzin okazać nieaktualna. Co się zatem liczy? Otwartość na zmianę. Elastyczność. Umiejętność szybkiego reagowania na nowe okoliczności. Zdolność do wykorzystania pojawiających się okazji. Takie kompetencje można zdobyć jedynie przez poznawanie siebie i aktywną, bezpośrednią eksplorację świata. To są najważniejsze zadania dla współczesnej edukacji...

Tomasz Tokarz

Mądra edukacja seksualna

Wspominałem już wielokrotnie jak mocno brakuje mi w szkołach mądrej edukacji seksualnej. Uczącej przede wszystkim szacunku dla ciała własnego i drugiej osoby. I szerzej - szacunku do siebie samego i innych ludzi! Dopiero wówczas, gdy jesteśmy pewni swojej wewnętrznej wartości przestajemy działać instrumentalnie a sfera seksualna staje się obszarem rzeczywiście świadomych i autentycznych wyborów a nie (jak to się niejednokrotnie zdarza) kartą przetargową, środkiem płatniczym, narzędziem szantażu emocjonalnego, realizacją obowiązku ("bo odejdzie"), sferą rywalizacji (kto pierwszy i ile razy), instrumentem pompowania ego czy kompensatorem lęków przez bliskością.

Tomasz Tokarz

Miłość to wolność

Miłość to jednoczesne: "kocham Ciebie" i "kocham siebie przy Tobie". Brak pierwszego elementu redukuje uczucie do samouwielbienia i prowadzi do instrumentalnego traktowania drugiej osoby - jako s(t)ymulatora emocji. Brak drugiego sprowadza je do adoracji i grozi wyrzeczeniem się własnych potrzeb.

Kiedy mówimy: "ja należę do Ciebie a Ty należysz do mnie" nie mamy przecież na myśli posiadania drugiej osoby, traktowania jej w kategorii własności (czyli czegoś nad czym mamy władzę, czym możemy dowolnie dysponować). To prowadzi do zniewolenia.

Chodzi tu o przynależność rozumianą jako wchodzenie w skład jakiejś całości, przekraczającej to co jednostkowe. Chodzi o wspólne bycie częścią czegoś większego i doskonalszego niż my sami. Bez utraty tego, co w nas niepowtarzalne...

Polubić siebie by polubić innych

Świadomość siebie i poczucie własnej wartości (rozumiane jako samoakceptacja) czynią świat bardzo prostym. Powodują, że znika lęk a z nim wszystkie jego pochodne: złość, zazdrość, rozpacz, nienawiść, poczucie zagrożenia. Akceptacja siebie pozwala na budowę relacji pozbawionych przemocy, manipulacji, instrumentalnego traktowania drugiego człowieka. Kluczem do polubienia innych jest bowiem polubienie siebie.

Tomasz Tokarz

poniedziałek, 5 września 2016

Powstanie 1944

Powstanie. Kolejny epizod wielkiego samobójstwa nazywanego polskim udziałem w II wojnie światowej...

Polemika z ugruntowanymi tezami jest wręcz obowiązkiem refleksyjnego historyka. W sierpniu 1944 było wiele możliwych rozwiązań - każde złe, ale niektóre gorsze. Tak, zgodzę się - gorszych wedle współczesnej wiedzy, którą nie dysponowali podejmujący wówczas decyzje. Ale przecież na tym polega polityka historyczna, by wyciągać wnioski w oparciu o mądrość czerpaną z doświadczeń.

Powstanie było jedną z opcji - której początkowo nie brano pod uwagę. 
Warszawa miała być wyłączona z powstania zbrojnego - właśnie z uwagi na ogromne straty, jakich musiała doznać. I nagle decyzję zmieniono - pod wpływem argumentacji czysto politycznej czy wręcz sentymentalnej (wstrząsnąć sumieniem świata) a nie realnego oszacowania sił czy analizy szans. 

Powstanie było prawdziwą apokalipsą. Nie zrealizowało żadnych celów - ani militarnych, ani politycznych, ani ideowych. 

"Niestety wielu Polaków, pisze słusznie Paweł Zychowicz, uważa, że wojny są jakimś zbiorowym patriotycznym całopaleniem, w ramach którego co kilka pokoleń należy się dać wymordować. Że bez męczeństwa i masowych rzezi Polacy przestaną istnieć jako naród. Że wojny są jakimiś narodowymi rewolucjami." 

Słyszę, że są rzeczy ważniejsze niż przeżycie. Co było ważniejsze? Honor? To czemu żaden oficer z komendy nie poświęcił życia? Czemu nie poszedł za mordowanymi kobietami w ogień? Czemu nie stanął ramię w ramię ze swoimi żołnierzami? 

Duma? Duma z bycia Polakiem nie polega chyba na rzucaniu młodzieży uzbrojonej w łomy na gniazda karabinów maszynowych (z rozkazu gen. Chruściela: "broń powstańcy muszą zdobyć na nieprzyjacielu, atakując niemieckie punkty oporu (za pomocą siekier i kilofów”).

Powstanie powstrzymało sowiecką nawałę? W jaki sposób? Strefy wpływów już były dawno podzielone. Już w Teheranie w listopadzie 1943. 

Tym, którym zależy na ludziach - negocjują (tym bardziej, że Niemcy o taką wcześniejszą kapitulację zabiegali). Tym, którym zależy na celach - traktują ludzi jako narzędzia do ich realizacji.

Gen. Chruściel-Monter napisał po latach: "Wszyscy, którzy rozpoczęli walkę wiedzieli, że idą na pewną śmierć. Pozostali zazdrościli poległym". Naprawdę wiedzieli? 

Słyszę często, no tak to absurdalna decyzja... ale bohaterom chwała. A ja myślę, że któryś z nielicznych już powstańców powinien powiedzieć: "Zabrakło nam wyobraźni. Chcieliśmy Niemca bić - ale nie wiedzieliśmy jak. Byliśmy pod wpływem adrenaliny. Cóż z tego - myśleliśmy - że tylko co dziesiąty z nas miał broń. Wydawało nam się, że możemy wszystko, że przecież damy radę. Ruszyliśmy z pięściami na bunkry, powodując krwawy odwet. Zamiast skapitulować po kilku dniach, w obliczu nieuchronnej katastrofy, unieśliśmy się dumą. Przed 62 dni głównie się cofaliśmy. Uciekaliśmy kanałami. A za nami rosła łuna ognia. Nie potrafiliśmy uchronić naszych bliskich przed rzeziami. Ginęły nasze matki, nasi bracia i siostry. Towarzyszył nam strach i poczucie klęski. Przepraszamy Was za to szaleństwo. I prosimy nie powtórzcie naszych błędów. Nigdy więcej!"

Tomasz Tokarz

Samodzielność nie halucynacja

Tak wiem - świat przybiera coraz bardziej nieuporządkowaną postać. Charakteryzuje go przypadkowość, niestabilność, ryzyko. Nasze czasy, jak pisze Zygmunt Bauman, pozwalają nam cieszyć się niespotykaną wcześniej swobodą wyboru, lecz też rzucają nas w stan rozdzierającej niepewności o nieznanym dotąd natężeniu. Liberalizm miał nas wyzwolić ale w konsekwencji pozostawił nas samotnymi, zagubionym, zdezorientowanymi.

Młodzi ludzie, nie znajdując oparcia w normach (które tracą uniwersalną obowiązywalność) mogą szukać opieki w ramionach rozmaitych ideowych uwodzicieli, samozwańczych guru, kuszących wizją ziemskiego zbawienia.

System edukacyjny powinien na to reagować. Rozwiązaniem tej sytuacji nie może być jednak wrzucenie młodych ludzi w okowy jakiejś zbiorowej halucynacji. Nie chodzi o zaszczepianie nowego systemu wierzeń, narzucanie innych ogarniających struktur teoretycznych.

Chodzi o wykształcenie w nich zdolności szukania zasobów w samych sobie, bazowania na wewnętrznej sile, odkrywania tych elementów „ja”, które można wykorzystać jako opokę w zmaganiach ze światem. Szkoła winna być inkubatorem świadomości. Wobec kryzysu norm i autorytetów potrzebujemy rozwijania umiejętności samodecydowania, samookreślania, samosterowania - a nie kolonizowania młodych umysłów nową ideologią.

Tomasz Tokarz