niedziela, 27 marca 2016

Wielka Noc przebaczenia

Te święta są alegorią odrodzenia. Co wydawało się martwe - wraca do życia. Co zamknięte - otwiera się. Co utracone - powraca.

To także święta pojednania. Czas przebaczenia. Każdy nosi w sobie rany. Każdy zmaga się z cierpieniem. Każdy dźwiga jakiś krzyż. Także ci, co do których uważamy, że nas skrzywdzili. Byli partnerzy, zgubieni przyjaciele, nieobecni lub zbyt obecni rodzice. Działali tak jak umieli. Nie potrafili widocznie inaczej. Może warto wyciągnąć do nich dłoń. Może będą chcieli ją przyjąć.

To dobry czas, by skonfrontować się z bólem, goryczą i żalem. By spróbować odrzucić skorupy pretensji. Złogi rozczarowań. Balasty złości.

Z okazji tych wyjątkowych Świąt życzę wszystkim siły i odwagi. By przezwyciężyć blokujące nas zatory i wyjść z nową energią ku nowemu życiu. Niech radość i spokój będą z Wami.

Tomasz Tokarz

Siła emocji

Emocje to niezwykle silny narkotyk. Można się mocno uzależnić jeśli wykazujemy na niego podatność. Szczególnie silnie wciągają emocjonalne skoki, huśtawki, windy. Uniesienia i upadki. Zbliżenia i oddalenia. Przypływy i odpływy.

Ta niestabilność koszmarnie męczy. Ale i przyciąga. Dołuje i uskrzydla (na moment). Pompuje kortyzol ale za chwilę zalewa mózg dopaminą, oksytocyną czy endorfinami. Ciężko się od tego uwolnić. Trudno się wyrwać z tej formy uwikłania.

Ma ono źródła głęboko... We wzorcach rodzinnego przywiązania. Miotają nami głęboko zakorzenione schematy. Sterują naszymi emocjami jak marionetkami. Bez ich identyfikacji i rozbicia będziemy skazani na rozgrywanie wciąż tej samej gry. A w niej nie ma wygranych...

Tomasz Tokarz

Kryteria normalności

Normalny/nienormalny. Zdarza nam się etykietkować, klasyfikować, stygmatyzować. Jak jednak oddzielić tych w normie, od tych, którzy ją przekraczają? Mieszczących się w ramach od tych, którzy z nich wychodzą? Standardowych od niestandardowych? Zdrowych od zaburzonych? Stabilnych od psychopatycznych? Gdzie leży granica? Kto ją wyznacza? Na podstawie jakich kryteriów? 

Warto wspomnieć o eksperymencie Rosenhana (1972 r). W skrócie - współpracownicy badacza symulowali chorobę psychiczną (mówili psychiatrom, że słyszą głosy). W efekcie diagnozy ("zidentyfikowano" u nich schizofrenię) trafili do szpitala, gdzie już zachowywali się zwyczajnie (byli sobą) a mimo to leczenie kontynuowano. Kto raz został uznany za wariata będzie chodził w jego butach. Dopiero po ujawnieniu eksperymentu podniosła się burza.

Dalszy ciąg był jeszcze ciekawszy. W drugiej fazie eksperymentu pracownicy wybranego szpitala byli ostrożni. Niemal połowę nowych pacjentów zidentyfikowano jako symulantów (rzekomo nasłanych przez badacza) lub niepewnych (potencjalnych testerów). Problem w tym, że Rosenhan w tym czasie nikogo do szpitala nie wysłał...

Jakże płynne są kryteria normalności i choroby...

Tomasz Tokarz

piątek, 25 marca 2016

Do dzieła :)

Kiedy rozmawiam z nauczycielami o zmianie w szkole przychodzi mi konfrontować się z różnymi opiniami, tezami, przekonaniami. Często rzucany jest argument o ograniczeniach systemowych, hamulcach wynikających z odgórnych dyrektyw, wymagań, jakie stawiane są szkołom przez ministerstwo czy kuratoria. Przewija się także wątek podstawy programowej, która ma utrudniać realizację innowacyjnych pomysłów.

Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej systemowi dostrzeżemy, że zasady na których się opiera są jednymi z bardziej elastycznych i liberalnych w Europie (dowodem jest chociażby przestrzeń do rozwoju edukacji domowej czy wolnych szkół). Można zrobić naprawdę dużo działając w granicach prawa oświatowego. Czasem zaskakująco dużo. Widziałem szkoły (na prawach szkół publicznych), które spełniając wszystkie formalne wymogi (czasem tylko "na papierze" - ale przecież organy kontrolne sprawdzają wyłącznie papiery) zapewniły dzieciom możliwość bardzo naturalnego i swobodnego rozwoju. Czasem blokady są w naszych głowach - nie w dokumentach czy postawach decydentów.

Przyjrzyjmy się chociażby podstawie programowej. Jej zapisy wręcz apelują o przekształcanie szkół w przyjazne miejsca do rozwoju, dające dzieciom dużą przestrzeń do sprawstwa, decydowania o sobie, samodzielności, dociekliwości poznawczeń, zespołowego podejmowania decyzji, kreatywnego i aktywnego działania, odnoszenia się do codziennych doświadczeń, rozwijania osobistych zainteresowań. Dlaczego nie budować takich placówek?

Warto przeanalizować tych kilka poniższych punktów zaczerpniętych w dokumentów ministerialnych. Przecież dają one przestrzeń do innowacyjnego działania! Zawsze można zbić ewentualną krytykę organów nadzorczych tezą: przecież robimy właśnie to, czego od nas oczekujecie :)
"Szkoła oraz poszczególni nauczyciele podejmują działania mające na celu zindywidualizowane wspomaganie rozwoju każdego ucznia, stosownie do jego potrzeb i możliwości"

"Zadaniem szkoły jest: realizowanie programu nauczania skoncentrowanego na dziecku, na jego indywidualnym tempie rozwoju i możliwościach uczenia się (....) poszanowanie godności dziecka; zapewnienie dziecku przyjaznych, bezpiecznych i zdrowych warunków do nauki i zabawy, działania indywidualnego i zespołowego, rozwijania samodzielności oraz odpowiedzialności za siebie i najbliższe otoczenie" (...)
http://dokumenty.rcl.gov.pl/D2014000080301.pdf

Z tego też można korzystać: 
"Nauczyciele tworzą uczniom warunki do nabywania następujących umiejętności:
- planowania, organizowania i oceniania własnej nauki, przyjmowania za nią coraz większej odpowiedzialności;
- skutecznego porozumiewania się w różnych sytuacjach, prezentacji własnego punktu widzenia i brania pod uwagę poglądów innych ludzi, poprawnego posługiwania się językiem ojczystym, przygotowania do publicznych wystąpień;
- efektywnego współdziałania w zespole i pracy w grupie, budowania więzi międzyludzkich, podejmowania indywidualnych i grupowych decyzji, skutecznego działania na gruncie zachowania obowiązujących norm;
- rozwiązywania problemów w twórczy sposób;
- poszukiwania, porządkowania i wykorzystywania informacji z różnych źródeł oraz efektywnego posługiwania się technologią informacyjną;
- odnoszenia do praktyki zdobytej wiedzy oraz tworzenia potrzebnych doświadczeń i nawyków;
- rozwijania sprawności umysłowych i osobistych zainteresowań;
- przyswajania sobie metod i technik negocjacyjnego rozwiązywania konfliktów i problemów społecznych.
(...)
Nauczyciele w pracy wychowawczej, wspierając w tym zakresie obowiązki rodziców, zmierzają do tego, aby uczniowie w szczególności:
1) znajdywali w szkole środowisko wszechstronnego rozwoju osobowego (w wymiarze intelektualnym, psychicznym, społecznym, zdrowotnym, estetycznym, moralnym, duchowym),
2) rozwijali w sobie dociekliwość poznawczą, ukierunkowaną na poszukiwanie prawdy, dobra i piękna w świecie,
3) mieli świadomość życiowej użyteczności zarówno poszczególnych przedmiotów nauczania, jak całej edukacji na danym etapie,
4) stawali się coraz bardziej samodzielni w dążeniu do dobra w jego wymiarze indywidualnym i społecznym, godząc dążenie do dobra własnego z dobrem innych, odpowiedzialność za siebie z odpowiedzialnością za innych, wolność własną z wolnością innych,
5) poszukiwali, odkrywali i dążyli na drodze rzetelnej pracy do osiągnięcia celów życiowych i wartości ważnych dla odnalezienia własnego miejsca w świecie,
6) uczyli się szacunku dla dobra wspólnego jako podstawy życia społecznego oraz przygotowywali się do życia w rodzinie, w społeczności lokalnej i w państwie,
7) przygotowywali się do rozpoznawania wartości moralnych, dokonywania wyborów i hierarchizacji wartości oraz mieli możliwość doskonalenia się,
8) kształtowali w sobie postawę dialogu, umiejętność słuchania innych i rozumienia ich poglądów; umieli współdziałać i współtworzyć w szkole wspólnotę nauczycieli i uczniów".
http://www.pearson.pl/…/nowe_…/rozporzadzenie_20070823_2.pdf
Do dzieła! 

Tomasz Tokarz

Sokratejski wzór

W ostatnich dyskusjach na temat społecznej roli edukacji (prowadzonych m.in. na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej) pojawił się przykład Sokratesa jako wzoru nauczyciela (przede wszystkim akademickiego). Warto zatem przypomnieć, że ateński filozof:
- nie stawiał ocen
- nie egzaminował
- nie konstruował kart przedmiotów
- nie pisał artykułów na listę A, B czy C
- nie recenzował cudzych prac 
- nie przekazywał wiedzy lecz tworzył przestrzeń do jej samodzielnego odkrywania
- nie chował się za katedrą lecz wychodził do ludzi, do ich naturalnego środowiska
- nie tworzył teorii krytycznego myślenia lecz je uprawiał poprzez rozmowę
- nie budował sztywnych hierarchii lecz wchodził w rolę towarzysza rozwoju, akuszera wiedzy

Tomasz Tokarz

Jak zmieniać

Czy żyjąc zakorzenieni w określonym układzie, jesteśmy w stanie dostrzec prawdziwe alternatywy? Rozwiązania istotnie innowacyjne? Czy receptą na złą szkołę ma być po prostu "lepsza" szkoła (bardziej efektywna, skuteczniej edukująca, lepiej wyposażona, z bardziej kompetentną kadrą?). A może potrzeba zupełnie nowego modelu?

Podstawowe ludzkie potrzeby dotyczą: bezpieczeństwa, przynależności, akceptacji, samorealizacji. Współczesna szkoła (transmisyjna, klasowo-lekcyjna, zorientowana na standaryzację mierzoną przez testy) jest zupełnie obok tego. Czy unowocześnianie programów, dodanie tablic multimedialnych, lepsze konstruowanie testów spowodują, że te potrzeby zostaną zaspokojone w większym stopniu?

Czy może potrzebne są zupełnie nowe cele, nowe narzędzia, nowe przestrzenie?

Tomasz Tokarz

Autonomia w edukacji

Podstawą rozwoju we wszystkich sferach, także edukacji, jest możliwość swobodnego, autonomicznego działania. Wtedy pojawiają się nowatorskie koncepcje. Fascynuje mnie ta feeria kreatywnych myśli i działań, której jestem świadkiem w ostatnich latach. Dziesiątki inicjatyw, akcji, ruchów na rzecz nowej szkoły, bardziej przyjaznej dzieciom i rzeczywistemu interesowi społecznemu. Setki ludzi pełnych pasji i pomysłów. 

Coraz większa grupa osób zauważa, że coś jest nie tak ze szkolnictwem, które zamiast tworzyć przestrzeń do autentycznego rozwoju (poznania siebie i innych) zamyka młodych ludzi w klatkach standardów i schematów.

Realna zmiana nie zaczyna się od góry - ona ma zawsze źródła oddolne. Nie znaczy to, że centrala nie jest potrzebna. Przeciwnie. Powinna jednak wejść jednak w rolę instytucji wspierającej zmianę a nie ją zawłaszczającą dla własnych ideologiczno-politycznych celów. Jej zadaniem jest wspomaganie lokalnych liderów. Sieciowanie aktywistów. Wykorzystanie potencjału i entuzjazmu changemaker'ów. Tworzenie przestrzeni do realizacji autorskich wizji. Władza ma towarzyszyć zmianie a nie ją usidlać. Nie może ulec pokusie totalnej kontroli.

Krokiem w dobrą stronę jest zainicjowanie konsultacji społecznych na temat zmian w edukacji. https://debataoswiatowa.men.gov.pl/ W praktyce wygląda to różnie. Można odnieść wrażenie pozorności dialogu. Trudno przewidzieć, jakie będą realne efekty dyskusji. Ale skoro pojawiła się szansa - szkoda jej nie wykorzystać. Warto rozmawiać.

Niebawem będę współorganizował jedną z takich debat. Na ważki temat: autonomii i pluralizmu w edukacji. Szczegóły wkrótce. Siejmy...

Tomasz Tokarz

Łańcuchy relacji

Co nas przyciąga do konkretnych ludzi? Co powoduje, że wchodzą w nasze matryce? Co tworzy podstawę pod mocną relację? Co powoduje, że tkwimy w pustych związkach? Z czego wynikają nasze samotności i spełnienia? 
Nigdy nie wchodzimy w związki sami. Ciągnie się za nami historia naszej rodziny. Traumy i radości naszych przodków. Ich marzenia, troski i lęki. Ich ziszczone i stracone miłości. Romanse, powitania i zrywania, emocjonalne uwikłania i wyzwolenia. Ich bolesne decyzje i trudne wybory. Ich napełnienia i pustki. Zwycięstwa i klęski. Pragnienia i wyrzeczenia.
Przerabiamy ich opowieści. Podążamy wyżłobionymi przez nich koleinami. Jesteśmy tylko ogniwem w wielkim łańcuchu pokoleń...

Tomasz Tokarz

wtorek, 22 marca 2016

Organizacje turkusowe

Poszukując alternatyw dla dominującej obecnie kultury organizacyjnej (coraz bardziej archaicznej, niedostosowanej do aktualnych wyzwań) warto sięgnąć do książki Frederica Laloux "Pracować inaczej". Wprowadza on bardzo interesujące rozróżnienie modeli zarządzania. Wyróżnia ich pięć:

1. Organizacje czerwone, oparte na silnej władzy i strachu. Występuje tu wzbudzanie wzajemnej podejrzliwości, nieufności w celu zdominowania członków. Ważną rolę odgrywa przemoc. Wzorem dla takich organizacji jest gang. 

2. Organizacje bursztynowe, oparte na wyraźnych formalnych rolach i odgórnych dyrektywach. Jest jeden silny lider, delegujący zadania. Istotne znaczenie ma posłuszeństwo. Takie organizacje wzorowane są na wojsku.

3. Organizacje pomarańczowe, charakterystyczne dla epoki industrialnej, oparte na rywalizacji i innowacjach. Podporządkowane są idei zysku. Celem jest zwycięstwo w walce o dominację na rynku. Wzorem dla nich jest świetnie funkcjonująca, precyzyjnie działająca maszyna, gdzie każdy ma swoje miejsce.

4. Organizacje zielone, oparte na idei wzmacniania i dobrych relacjach. Pojawiły się w opozycji do organizacji pomarańczowych dążąc do zastąpienia rygoru i prymatu zysku wartościami solidarystycznymi. Wzorem dla takich organizacji jest rodzina.

Jako piąty model Laloux wskazuje organizacje turkusowe. Oparte są na samozarządzaniu i samorealizacji. Nie ma tu hierarchii ani wyraźnie określonej centrali zarządzającej. Pracownicy obdarzani są dużym zaufaniem. Od nich wychodzi inicjatywa. Odrzucana jest proceduralizacja i formalizacja. Wzorem dla takiej organizacji jest organizm, żywy, ewoluujący, elastycznie reagujący na zmianę.

Kluczowymi dla niego wartościami są:
- poleganie na wewnętrznym poczuciu słuszności
- orientacja na jasny, szlachetny cel
- postrzeganie życia jako podróży (ku naszej prawdziwej naturze, ku odkrywaniu siebie)
- budowanie na mocnych stronach (zamiast na słabościach)
- czerpanie wiedzy z wszelkich doznawanych doświadczeń (także z trudności i napotykanych przeszkód)
- poszukiwanie mądrości poza racjonalnością
- dążenie do pełni w relacjach z innymi ludźmi (zerwanie z postawą osądzania)
- dążenie do pełni z naturą

Autor opisuje tę kulturę organizacyjną na przykładzie kilkunastu firm, które ją wdrażają. Jedną z nich jest holenderska Buurtzorg, założona w 2006 roku przez byłego pielęgniarza.  Fundamentem Buurtzorg są małe (10-12 osobowe) zespoły pielęgniarek, których zadaniem jest całościowa opieka nad pacjentami w określonej okolicy. Pozbawione są menedżera. Składają się z pracowników na równych prawach, którzy sami podejmują decyzję o kwestiach związanych z organizacją czasu i formy pracy (jedna z pielęgniarek pełni funkcję coacha, którego zadaniem jest rozwiązywanie trudności wewnątrz grupy). W Buurtzorg zatrudnionych jest ponad 9 tys. osób, a centrala zarządzająca liczy tylko 30 pracowników (jej zadaniem jest koordynacja zespołów oraz tworzenie im przestrzeni do wymiany doświadczeń).

Efekty realizowania takiego modelu robią wrażenie: najwyższy poziom zadowolenia klientów, najwyższy poziom satysfakcji pracowników, 40% niższe koszty w porównaniu z innymi firmami z obszaru opieki medycznej. Przykład ten wyraźnie pokazuje, że inny model organizacji (osadzony na samodzielności, wewnętrznej motywacji, zaufaniu) jest nie tylko możliwy – jest także niezwykle skuteczny. 

Tomasz Tokarz

poniedziałek, 21 marca 2016

Trenerzy rozwoju

Modni stali się obecnie tzw. trenerzy rozwoju osobistego. Mocni retorycznie i energetycznie. Czasem dość arbitralni i dyrektywni. Z gotowymi scenariuszami na życie. Nie podważam sensowności ich działań. Dobrzy, sugestywni mówcy potrafią nas inspirować, pobudzać do działania, pomagać w poukładaniu świata. Jednak wyrażają zawsze własne, subiektywne interpretacje rzeczywistości. Niekoniecznie przekładalne na cudze doświadczenia i wyzwania.

To czego naprawdę nam brakuje to dobrzy słuchacze. Uważni, empatyczni, zainteresowani. Potrafiący stworzyć nam przestrzeń do eksploracji samych siebie, do rozpoznania emocji czy impulsów kierujących naszymi działaniami, determinujących nasze wybory. Wspierający nas ( pytaniami) w sklejaniu chaotycznych czasem myśli w spójne narracje. Bez narzucania swoich ram i wyobrażeń.

W dłuższej perspektywie potrzebujemy raczej mądrych towarzyszy samodzielnego rozwoju niż monopolistów prawdy, pouczających jak żyć...

Tomasz Tokarz

środa, 16 marca 2016

Potrzeba bliskości

Można toczyć długie dyskusje na temat spoiwa relacji. Wiadomo, że jednym z głównych lepiszczy związku jest poczucie bezpieczeństwa, Lubimy być z kimś, kto je zaspokaja. Co jest jednak jego źródłem? Stabilność materialna czy bliskość emocjonalna? Co buduje prawdziwe przywiązanie?

Bardzo ciekawe są rezultaty badań na rezusach prowadzone w latach 60. (Harry Harlow). Małpki odseparowano od matek i zastąpiono je dwiema figurkami. Jedną miękką, przypominającą dorosłą małpę, ale pozbawioną funkcji karmiącej. Drugą twardą, drucianą ale dającą dostęp do butelki z mlekiem. Okazało się, że małpki lgnęły do figurki miękkiej, do której można było się przytulić. Przywierały do niej i próbowały dosięgnąć butelki przymocowanej do figurki drucianej. Jeśli to się nie udawało spędzały przy niej tylko tyle czasu, ile potrzebne było do zaspokojenia głodu. W sytuacji stresowej (wprowadzenie elementu zagrożenia) zawsze wybierały matkę miękką. Wniosek jaki wysnuł badacz był następujący: to sam kontakt z matką (a nie jedynie fakt, że ona karmi - zaspokaja potrzeby fizjologiczne) jest budulcem przywiązania.

Czy z ludźmi jest podobnie? Czy potrzeba bliskości jest silniejsza niż głód?

Tomasz Tokarz

Sami o siebie

Nie znajdziesz miłości na zewnątrz póki na serio nie pokochasz sam/sama siebie. To brzmi jak banał nad banałami, wyświechtany slogan, mdły coelhizm... ale czy rzeczywiście o tym pamiętamy? Czemu inni mieliby nas traktować inaczej niż my sami...

Potrzebujemy bliskości? To przede wszystkim zatroszczmy się o siebie. Bądźmy dla siebie czuli i wyrozumiali. Wybaczmy sobie. Zaakceptujmy takimi, jakimi jesteśmy. Polubmy się na zdrowy (nie toksyczny, narcystyczny, egocentryczny) sposób. I to w tej chwili, że się tak wyrażę...

Tomasz Tokarz

niedziela, 13 marca 2016

Mediator jako hydraulik

Kanalizacja to ważny element infrastruktury. Kiedy ją zaniedbamy narosną złogi pleśni i brudów. Utworzą się zatory i blokady. Zatkane kanały mocno ograniczają (czy wręcz uniemożliwiają) swobodny przepływ. Mogą spowodować wybicia, zalewy, powodzie. W ostateczności - doprowadzić do rozsadzenia rur i zniszczenia całego systemu kanalizacji. Dlatego warto systematycznie sprawdzać jakość połączeń. Starać się na bieżąco udrażniać przewody. W sytuacji kryzysowej nieodzowna bywa pomoc eksperta - hydraulika.

Mediator to w istocie taki hydraulik - specjalista od udrażniania zablokowanych kanałów, które uniemożliwiają sprawną komunikację, utrudniają rozmowę, dyskusję, dialog, stoją na drodze do pojednania. Jeśli nie potrafimy się porozumieć - widocznie są gdzieś zatory. Mediator wie, jak je usuwać. Wie jak oczyścić przestrzeń, by przywrócić transmisję.

Hydraulik może pokazać jak prowadzić kanalizację, by efektywnie działała. Jakich rur używać. Jak je połączyć. Jak z nich korzystać. Jakie treści można przez nie przesyłać a jakich unikać. Co służy sprawnemu obiegowi w systemie a co mu szkodzi. Ale nie będzie Cię umoralnial jeśli, wbrew sugestiom, zechcesz wrzucać do rur kamienie, błoto, resztki ze stolu. Podobnie jest z mediatorem. Sam jesteś odpowiedzialny za to, co przekazujesz i w jaki sposób to robisz. 

Tomasz Tokarz

sobota, 12 marca 2016

Narodowa mediacja...

Wydaje się. że ten cały nasz polski hejt (który teraz tak intensywnie się wylewa) - gdzieś w nas był cały czas. Zepchnięty, stłumiony, wyparty. Udawaliśmy tolerancję i otwartość. Głupio się było przyznać, co w nas siedzi. Teraz wylatuje pod ciśnieniem.

A za tym wszystkim, trudno oprzeć się wrażeniu, stoi potworne zagubienie, totalna niepewność, paraliżujący lęk, duszące poczucie braku akceptacji, złogi kompleksów. Potrzebujemy jakiejś wielkiej zbiorowej terapii, kolektywnego przytulenia, wzajemnego wysłuchania, mediacji narodowej...

Tomasz Tokarz

Jak interpretujesz...

Po sieci krąży tekst: "jestem odpowiedzialny za to, co mówię, nie za to, jak to interpretujesz". Niemniej to co mówisz, już samo w sobie jest interpretacją. Czy rzeczywiście posługujemy się komunikatami w stanie czystym? Pozbawionymi subiektywnego (czy subiektywno-kulturowego) zabarwienia? Ukrytego przekazu, zanurzenia w kontekście, niewyrażonego wprost przesłania? W każdym słowie zawarta jest interpretacja... Przekładanie świata na język jest zawsze konstrukcją.

"Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata" (Wittgenstein)

Tomasz Tokarz

Ile nas w nas

Warto zadać sobie pytanie, jak wiele naszych decyzji jest naprawdę naszych - wypływających z adekwatnego rozpoznania siebie, z wglądu w nasze rzeczywiste potrzeby (nie schematów wypełniających nasze głowy, wbitych przekonań, toksycznych skryptów powielanych bez refleksji). 

Czy nie realizujemy cudzych scenariuszy na życie? Czy po prokrustowsku nie naciągamy lub przycinamy siebie (czasem dosłowanie - za pomocą skalpela) by dopasować się do konwencji (już nawet nie budowanej przez tradycję lecz chwilowe trendy mody). Jaka jest zawartość cukru w cukrze - nas samych w nas? 

Poznaj samego siebie zanim podejmiesz próbe zrozumienia innych. Jak masz pojąć drugiego człowieka, jego perspektywe, punkt widzenia, rozpoznac jego emocje skoro sam dla siebie jesteś niezbadanym lądem. Kluczem do empatii jest samoświadomość.

Tomasz Tokarz

poniedziałek, 7 marca 2016

W bólu

Rozwój wymaga zdecydowanej konfrontacji z przeszłością. Bez ściemy, ucieczek, udawań. Odważnego zderzenia z własną historią. Tam są źródła naszych słabości, cierpień, rozterek. Rozwiązań nie znajdziemy w książkach. W cytatach na fejsie. 

Najważniejsze są spotkania z ludźmi. Każde z nich coś wnosi (o ile wiemy, jak z nich czerpać). Im trudniejsze, tym więcej odsłania. Przypomina o tym, co wyparte, ukryte, tłumione. Pozwala na kontakt z prawdziwymi emocjami - jeśli odważymy się odsłonić, odkryć, zedrzeć maskę. 

To nic, że czasem boli - to w bólu wszak rodzi się nowe życie.

Tomasz Tokarz

Szantaż emocjonalny

Szantaż emocjonalny polega na intencjonalnym dawkowaniu uczuć. Rozdawaniu lub ograniczaniu - w zależności od stopnia podporządkowania się. Demonstracyjnym obrażaniu się, urywaniu kontaktu, pokazowym milczeniu. Wprowadzaniu w poczucie winy, kiedy nie spełniamy oczekiwań. Wyrażaniu akceptacji kiedy ulegamy lub odrzucaniu, kiedy próbujemy wybić się na niezależność. To ciągła gra na emocjach. Z płynnymi zasadami, pełna niespodzianek, nieprzewidywalna.

Ciekawą pozycja na ten temat jest książka Susan Forward ("Szantaż emocjonalny"). Polecam lekturę...

Tomasz Tokarz

Uciekając przed samymi sobą

Czasem uciekając przed kimś, uciekamy w istocie przed samymi sobą. Przed swym odbiciem w lustrze. Ciemność drugiej osoby zbyt mocno przypomina nam o własnej. Jej słabości zbyt silnie kojarzą się z naszymi. Obawiamy się tej konfrontacji. Bywa trudna, niepokojaca, zaskakująca. Wyciaga ze strefy komfortu. Jak długo jednak można iść przez życie uciekając?

Tomasz Tokarz

Żelazny Jan

Wróciłem do "Żelaznego Jana" Roberta Bly. Inspiracją do napisania tej książki były dla autora obserwacje współczesnych mu mężczyzn, pogubionych, pogrążonych w żalu i marazmie, pozbawionych celu i poczucia sensu. I to zarówno tych, hołdujących "klasycznym" ideałom męskości (faceta surowego, zimnego, nieulegającego emocjom, nosiciela wojny), jak i tych, przyjmujących wzorzec "nowego mężczyzny" (wrażliwego, spokojnego, dobrego, piewcy pokoju). 

Według Bly konieczna jest integracja tych dwóch modeli. Świat, sugeruje, potrzebuje mężczyzn jednocześnie silnych i wrażliwych, odważnych i opanowanych, dzikich i subtelnych. Prowadzi nas przez kulturowe memy zawarte w mitach i legendach w poszukiwaniu archetypu męskiej energii. Mimo uproszczeń, jakich wiele w tym eseju, warto przeczytać.

"Od mężczyzny lat pięćdziesiątych oczekiwano, że będzie lubił piłkę nożną, że będzie agresywny, że będzie zawsze brał stronę Stanów Zjednoczonych, że nigdy nie zapłacze i że w każdej sytuacji będzie można na niego liczyć. W tym obrazie mężczyzny brakowało jednak przestrzeni wrażliwości czy przestrzeni intymności. Osobowość była zbyt statyczna. Psychice brakowało współczucia, czego wyrazem była uporczywa kontynuacja wojny wietnamskiej; podobnie jak później brak czegoś, co można by nazwać" „tęsknotą do ogrodu". (...) Na pierwszy rzut oka przedstawiał on sobą silny, pozytywny charakter, ale wdzięk osobisty i pozerstwo ukrywały (i ukrywają nadal) poczucie osamotnienia, deprywacji i bierności.(...)

Ruch feministyczny skłonił mężczyzn do przyjrzenia się kobietom naprawdę, zmuszając ich do uświadomienia sobie niepokojów i cierpień, od których mężczyzna lat pięćdziesiątych usilnie starał się odwracać. (...) Podjęta przez wielu Amerykanów podróż w "miękkość", wrażliwość czy „rozwijanie kobiecej strony osobowości" była niezwykle wartościowa, ale na niej droga się nie kończy. (...)

W latach siedemdziesiątych zacząłem dostrzegać w całym kraju zjawisko „miękkiego mężczyzny". Nawet dzisiaj, kiedy przyglądam się swojej publiczności, często wydaje mi się, że połowa młodych mężczyzn należy do tej kategorii. Są to mili, wartościowi ludzie; podobają mi się — nie chcą szkodzić przyrodzie czy wszczynać wojen, cała ich egzystencja i styl życia przepojone są łagodnością i umiarkowaniem. A jednak wielu z tych mężczyzn nie jest szczęśliwych. Łatwo zauważyć, że brak im energii. Należą oni do kategorii ludzi chroniących życie, w odróżnieniu od dających życie. (...) 

Mamy tu więc dobrze wychowanego młodego mężczyznę, górującego świadomością ekologiczną nad swoim ojcem, życzliwie nastawionego wobec całego wszechświata, ale przy tym obdarzonego, niewielką siłą witalną"

Tomasz Tokarz

Tak trzeba

Sporo rzeczy w naszym życiu, głównie w sferze relacji, robimy niekoniecznie ich pragnąc. Zmuszamy się do określonych działań. Funkcjonujemy pod presją, naciskiem, zespołem oczekiwań. Działamy z poczucia lęku czy strachu - przed opuszczeniem, odrzuceniem, pozbawieniem środków do życia. Ulegamy schematom, wdrukowanym przekonaniom, dobrym radom. Pewnie czasem nawet nie jesteśmy świadomi uwikłania, w jakim się znajdujemy. Zakorzeniamy się w nim. Oswajamy. Powtarzamy: tak trzeba...

Tomasz Tokarz

Systemy rodzinne


Szukając źródeł konfliktów w relacjach, próbując tłumaczyć trudności na jakie napotykamy, wyjaśnić historie w jakie się wplątujemy - ulegamy czasem prostym hasłom: 'Kobiety takie po prostu są", "Wszyscy faceci są tacy". To jednak niczego nie załatwia. Ludzie są rożni, skomplikowani, niejednoznaczni, wielowymiarowi. Być może to my wciąż trafiamy na podobne osoby. Przyciągamy pewne typy. A może ludzie w kontakcie z nami ujawniają określoną część siebie.A może napotykamy ich w jakimś celu. 

Zamiast skupiać się na innych warto przyjrzeć się samemu sobie. I to nie tylko "tu i teraz". Trudno przezwyciężyć schematy, w jakie wchodzimy bez poznania źródeł, genezy, korzeni. Niesamowicie dużo ukrywa się w systemie rodzinnym. W układach, w jakie wchodzili nasi przodkowie: rodzice, dziadkowie, ważni krewni. W ich przeżyciach, cierpieniach i radościach. W nierozwiązanych sprawach. W modelach radzenia sobie z rzeczywistością. Sposobach reagowania na świat. Zagłębianie się w genogramy może być niezwykłą przygodą, na drodze do odnalezienia samych siebie.

Dom rodzinny powinien być punktem wyjścia, nie miejscem w którym ugrzęźniemy. Które nas uwięzi czy zblokuje. Którego balast będzie nam ciążył w dorosłym życiu.



Tomasz Tokarz