niedziela, 18 grudnia 2016

Demokracja nie polega na większości

Demokracja nie polega ani na zdominowaniu jednostek przez większość, ani na podporządkowaniu większości woli jednostki. Nie polega na na sztywnym trzymaniu się zasad (wbrew aktualnym potrzebom), ani też na ich odrzucaniu pod wpływem chwilowych impulsów i oczekiwań. Nie sprowadza się do procedur, ale też nie polega na ich omijaniu. To niekończący się proces wymiany, dyskusji, podważania i syntezowania. Proces poszukania rozwiązań, które pozwoliłyby na ochronę interesów wszystkich - bez ulegania iluzji o możliwości ich znalezienia. Ceną demokracji jest wieczne czuwanie.

Nazywanie demokracją modelu, w którym 100 przegłosowuje 99 i zmusza ich do wykonywania rzeczy, które uznają za słuszne jest absurdalne. Hasło "jest nas więcej, więc my decydujemy co macie robić" jest antydemokratyczne. Pisałem już wielokrotnie - istotą demokracji nie jest większościowość. Co więcej - większościowość pozbawiona oparcia w liberalnych prawach staje się zwykłym totalitaryzmem - bolszewizmem. 

Tomasz Tokarz

Polityka edukacyjna PiS

Najciekawsze jest to, że polityka edukacyjna PiSu jest mało ideowo konserwatywna. Etatyzm, zwiększanie kontroli państwa, wzmożenie regulacji centralnych, arbitralne decyzje w sprawie tego, jakie szkoły mogą istnieć a jakie nie, ograniczanie edukacji domowej, kontrola komitetów nad treściami przekazywanymi w szkole - wszystko to bardziej przypomina peerelowskie zarządzanie oświatą (mające wytworzyć nowego socjalistycznego człowieka) niż realizację zapisów konserwatywnych manifestów - które traktowały rodzinę i wspólnoty lokalne jako podstawowe podmioty edukacyjne a władzy przypisywały funkcję służebną (subsydiarną). Podobnie - odgórne sterowanie postawami patriotycznymi w celu pozyskania mas dla polityki rządu bliższe jest jakiemuś jakobinizmowi czy gomułkowszczyźnie niż wizjom Edmunda Burke'a.

Tomasz Tokarz

Odrzucenie liberalizmu

Czy rzeczywiście tak jest? Społeczeństwo odrzuca liberalizm? Jako narzucony po 1989 obcy konstrukt ideowy?

"liberalizm w Europie Wschodniej pojawił się nieoczekiwanie w miejscu absolutnie do tego nieprzygotowanym" (Jerzy Szacki)

"Wprowadzony po 1989 roku przez tak zwaną „ekipę Solidarności” liberalizm gospodarczy (wraz z całą swą ideologią) nie nawiązywał w żadnej kategorii i idei, w imię których działał przez szereg lat antytotalitarny ruch buntu społecznego. W miejsce wspólnot postawił jako najwyższą wartość jednostkę , która, licząc tylko na siebie, walczy o swój byt i sukces materialny, w miejsce gospodarczej samorządności – bezwzględne reguły ekonomii, w miejsce podmiotowej woli społeczeństwa – „niewidzialną rękę rynku”, którą wszakże – w istniejących warunkach wprowadzania kapitalizmu – wprawia w ruch tak zwana „odgórna polityka rządu”. I tak oto nagły i radykalny zwrot w zakresie aksjologii społecznej doprowadził – jak sądzę – właśnie do zerwania ciągłości historycznej” (Hanna Świda-Ziemba)

"liberalny fundament III RP okazał się bardzo kruchy, „a społeczeństwo znacznie mniej podatne na liberalną modernizację, niżby marzyli jej ideolodzy. (…) powstała osobliwa hybryda, która ani nie zadowoliła liberalnych architektów nowego porządku, ani nie porwała Polaków, ani wreszcie nie zakorzeniła się na tyle mocno, by przetrwać erupcję afer (Paweł Kłoczowski)

"„Polski liberalizm” wyczerpał swoje argumenty. Jego symbolika przestała wystarczać. Nie jest w stanie poradzić sobie z nowymi wyzwaniami. Dziś stało się jasne, że najczęściej źle identyfikował on zagrożenia i nietrafnie wskazywał zadania. Zapewne od razu nie zniknie, nie tylko dlatego, że odwołuje się, choć błędnie i jednostronnie, również do ważnych zasad i autentycznych wartości, lecz dlatego, że jest zbyt wygodny i użyteczny dla nowych elit. Mimo to przestaje już paradygmatem myślenia o Polsce. Monopol został złamany. Potrzeba innej filozofii życia publicznego i politycznego stała się oczywista” (Zdzisław Krasnodębski)

Tomasz Tokarz

PiS a komunizm

Wypowiedzi polityków PiS (samego Prezesa o celowym działaniu przedsiębiorców rezygnujących z zysku na szkodę władzy i jednej z posłanek - o lojalkach na wierność państwu ) świadczą według mnie o tym, jak mocno w ich głowach zapisana jest mentalność peerelowska. Hasło "precz z komuną" w ustach popleczników tej formacji wydaje się ewidentnym przejawem wyparcia.

De facto PiSowi jest bliżej niż innym partiom do realno-socjalistycznych wyobrażeń o świecie (np. syndrom oblężonej twierdzy, podziały na naszych i obcych, patriotyzm państwowy, idea wroga klasowo-narodowego, straszenie "zgniłym" zachodem, nieufność wobec prywaciarzy - "paskarzy", "spekulantów").

Również stosowane przez to ugrupowanie praktyki (centralistyczne, uniformizacyjne, nomenklaturowe - przy jednoczesnym uzależnianiu od siebie mas za pomocą świadczeń finansowych) mogą skłaniać do porównań z poprzednim systemem. "PiS jako partia postpeerelowska" - to mógłby być ciekawy temat do analiz.

Tomasz Tokarz

PiS a konserwatyzm

PiS nie ma wiele wspólnego z klasycznym konserwatyzmem (Edmund Burke). PiS jest bowiem partią:
- etatystyczną, a konserwatyzm opiera się na personalizmie i pomocniczej SŁUŻEBNEJ (wobec naturalnych wspólnot) roli władz
- konstruktywistyczną (inżynieria społeczna), rewolucyjną wręcz, a konserwatyzm zawsze walczył z utopiami i odgórnym kreowaniem życia społecznego (konserwatyzm opiera się na ewolucjonizmie)
- tradycjonalistyczną, a konserwatyzm traktuje tradycję jako źródło inspiracji nie bezwzględny wzorzec do kopiowania (najczęściej instrumentalnego)
- populistyczną (ochlokratyczną wręcz - dostaliśmy więcej głosów więc możemy robić, co chcemy, "lud tego chce"), a konserwatyzm był zawsze merytokratyczny (arystokratyczny wręcz - w znaczeniu - rządy nacjnotliwszych, najmadrzejszych, "arete", odpowiedzialnych za utrzymanie ładu - a nie jego burzenie pod wpływem nośnych sloganów)
PiS to nowe wcielenie peerelu - tylko z inną nadbudową ideologiczną

Tomasz Tokarz

Talent dziecka


Czy wiecie, że
- jeden z najwybitniejszych kompozytorów wszech czasów swoją pierwszą symfonię napisał w wieku 8 lat?
- jeden z najwybitniejszych poetów wszech czasów ostatni swój wiersz napisał w wieku 18 lat?
- jedno z największych zwycięstw w epoce wojen krzyżowych odniósł szesnastolatek, toczony przez śmiertelną chorobę (mimo, że siły wroga były ośmiokrotnie liczniejsze a dowodził nimi legendarny wódz)?
- pewien amerykański wynalazca już w wieku 12 lat prowadził kilka firm, a 4 lata później posiadał własne laboratorium i był uznawany za jednego z największych specjalistów w zakresie telegrafu?

Nie znaczy to oczywiście, że wszystkie dzieci są genialne. Ale każde ma obszar, w którym jest wyjątkowe. Często nieodkryty. Wrzucanie młodych do jednego worka, jakie dokonuje według etykietki "dzieci są niedojrzałe i wymagają obróbki" może doprowadzić do jego zaniedbania...
W czym dobre jest Wasze dziecko?

Tomasz Tokarz

Non possumus

Cezaropapizm... Wbrew potocznym interpretacjom komuniści wcale nie dążyli do zniszczenia Kościoła Katolickiego w Polsce. Wiedzieli, że nie mają do tego wystarczających sił. Chodziło im raczej o podporządkowanie sobie tej instytucji, wprzężenie jej w mechanizmy systemu, przekształcenie w organizację wspierającą. Temu służył ruch księży patriotów, PAX, Dziś i Jutro, Koło poselskie "Znak" itd. Do tego był potrzebny Piasecki. Dlatego Bierut brał udział w procesjach i kończył przysięgę prezydencką słowami "tak mi dopomóż Bóg". Dlatego Gomułka tak celebrował datę chrztu księcia Mieszka, opierając na niej huczne obchody tysiąclecia państwowości Polski. Kościół miał istnieć jako narzędzie władzy - jako Kościół narodowy. Komunistom to się nie udało.

Prezes Kaczyński obecnie próbuje tego samego. Gorliwie uczestniczy w mszach i dużo mówi o Bogu. Cel jest jednak podobny - podporządkowanie Kościoła partii. Wykorzystanie poparcia hierarchii do utrzymania władzy. Tylko zamiast przymusu, wykorzystuje kasę. Dotacjami kupuje popleczników. Czy Kościół oprze się tej pokusie? Czy ma na tyle siły, by nie zamienić się po prostu w instrument w rękach władzy? Czy wśród dostojników pojawi się ktoś, kto dobitnie odpowie: "Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!"?

Tomasz Tokarz

Liberalny rząd a edukacja

Boję się platonizmu, takze w edukacji. Wiary w jedna prawdę, jeden wzór, jedna ścieżkę rozwojową dla wszystkich.

Receptą na szkoły dyrektywno-patriotyczne, jakie może się nam szykują nie są szkoły rankingowo-neoliberalne, z jakimi mieliśmy do czynienia. Rozwiązaniem nie jest zastępowanie jednych modeli innymi i przykrawanie do nich uczniów. Jeśli chcemy realnej zmiany potrzebujemy postawić na sensowną decentralizację - która jednak nie oznacza zawieszenia placówek na pasku samorządów. Oznacza stworzenie mechanizmów umożliwiających tworzenie i przejmowanie szkół przez obywateli. Oznacza zgodę na szkoły autorskie, eksperymentalne, alternatywne połączoną z realnym wsparciem udzielanym innowatorom, wyznaczającym nowe horyzonty. . Niech zakwitnie sto kwiatów, niech powstanie sto szkół.

Jeśli czegoś potrzebuję od polityków liberalnych - to nie nowych schematów - ale rzeczywistego zaangażowania na rzecz likwidacji absurdalnych barier utrudniających ludziom branie spraw w swoje ręce i przejmowanie odpowiedzialności za edukację swoich dzieci. Oraz życzliwego wspierania nowatorskich placówek - w opozycji do biurokratów. Tylko tyle i aż tyle

Tomasz Tokarz

Sen

Bywa, że sen jest tak głęboki, że nie wystarczy łagodne: "obudź się". Czasem trzeba kimś potrząsnąć, zrzucić z łóżka, oblać kubłem zimnej wody. Niemniej, powraca pytanie: jakie mamy prawo, by budzić kogoś wbrew jego woli, by na siłę (w poczuciu misji) wyrywać go z matrixa.? Może sen, w którym utknął jest da niego lepszy niż rzeczywistość, którą chcemy mu zaoferować? A może ten nasz realny świat jest też tylko inną wersją snu, w które prawdziwość uwierzyliśmy?

Tomasz Tokarz

Po co Wam ta reforma?

Mamy różne poglądy, sympatie polityczne, inspiracje ideowe. Niemniej, wszyscy solidarnie powinniśmy powiedzieć: "nie" projektowi reformy edukacyjnej. Przede wszystkim dlatego, że jest ona po prostu fatalnie przygotowana. Robiona szybko, na kolanie, byle biec - dla celów polityczno-propagandowych. Bez odpowiednich szacunków kosztów, bez wyobraźni, bez niezbędnej refleksji, z programami tworzonymi na zasadzie "kopiuj, wklej, wytnij (fragmenty niesłuszne ideowo)".

Wydaje się, że cel jest dość prosty: chodzi o rozkawałkowanie istniejącego systemu, by na jego gruzach stworzyć nowe struktury i jednostki - podporządkowane ideologicznie i organizacyjnie (nowi dyrektorzy) rządzącej partii. Idzie za tym próba skolonizowania umysłów polskiej młodzieży przez koncepty rodem z przełomu XIX i XX wieku - zarówno w warstwie oficjalnej (podstawy programowe), jak i nieoficjalnej (ukryty program zaszczepiający autorytaryzm, kult dyscypliny i posłuszeństwa).

Posłowie, politycy i wierni wyborcy PiSu. Zastanówcie się, czy chcecie chaosu i destrukcji systemu szkolnego, który odbije się także na Waszych dzieciach i wnukach. Czy jesteście gotowi na konsekwencje tego chocholego tańca? Po co Wam ten bigos?

Tomasz Tokarz

Zainteresowanie edukacją

Nigdy wcześniej nie widziałem takiego zainteresowania obywateli edukacją alternatywną, nowymi szkołami, innowacyjnymi trendami. Przestraszeni chaosem, jaki się szykuje, szukają innych rozwiązań. Zaczynają rozumieć, jak archaiczne jest centralne sterowanie oświatą. Zadają pytania... 

Nie myślałem, że to kiedyś napiszę... Ale dziękuję panie PiSowi. Za nieintencjonalne skłonienie obywateli do myślenia o przyszłości swoich dzieci...

Tomasz Tokarz

Blokady są w nas

Czy wiecie, że właściwie nie ma żadnego przepisu, który wymagałby od nauczycieli:
- stosowania dzwonków
- prowadzenia 45 min lekcji
- zadawania prac domowych
- robienia kartkówek i przepytywania przy tablicy
- wykorzystywania podręczników
- oceniania - za pomocą cyferek literek czy gwiazdek
- sztywnego trzymania się podstawy programowej
- uczenia w grupach segregowanych wiekowo
Itd...

Co więcej... Nauczyciele są zobligowani prawem oświatowym do indywidualizacji pracy z uczniem i skoncentrowaniu się na jego jednostkowych potrzebach edukacyjnych? Przecież to prawdziwe gwiezdne wrota do autorskich programów i edukacji spersonalizowanej.

Mam wrażenie, że przepisy poszły dużo dalej niż świadomość i otwartość społeczeństwa, dyrektorów, nauczycieli, kuratorów i rodziców.

Blokady są w nas.

Tomasz Tokarz

Nocna zmiana

Ponieważ po ostatnich wydarzeniach w dyskursie odżyło hasło "nocnej zmiany" - warto przypomnieć i odmitologizować to wydarzenie.

6 grudnia 1991 premierem zostaje Jan Olszewski. Popiera go zaledwie 114 posłów (na 460) - jest to więc rząd pozbawiony większości, który trwa tylko dlatego, że w rozdrobnionym parlamencie trudno zmontować szerszą koalicję. Jego istnienie cały czas wisi na włosku. To, że w ogóle powstał jest efektem poparcia udzielonego Olszewskiemu przez... postkomunistyczne PSL (które dostaje w nagrodę kilka tek wiceministrów).

Jan Olszewski jest skonfliktowany zarówno z posierpniową opozycją (m.in. UD, KLD, KPN), jak i z prezydentem Lechem Wałęsą, a także z prezesem największej partii koalicyjnej (PC), czyli Jarosławem Kaczyńskim. Wbrew zapowiedziom rząd Jana Olszewskiego niewiele robi w sprawie lustracji i dekomunizacji. Nie przedstawia w tej sprawie żadnego wniosku. Paradoksem zresztą jest fakt, że (jak już wspomniałem) gabinet trwa m.in. dzięki poparciu postkomunistów.

Konsekwencją przekonania o inercji władzy są wnioski o ustąpienie premiera. 24 maja 1992 taki wniosek składa UD. 26 maja prezydent formalnie ogłasza cofnięcie poparcia dla rządu. 27 maja UD, KLD i PPG podejmują decyzję o zgłoszeniu w Sejmie wniosku o wotum nieufności dla Jana Olszewskiego. Jest jasne, że na najbliższym posiedzeniu sejmu premier zostanie odwołany - bo nie ma poparcia w parlamencie.

Dzień później 28 maja na wniosek Jana Korwina Mikke (przy nieobecności dużej części posłów) sejm przyjmuje uchwałę zobowiązującą ministra spraw wewnętrznych (Macierewicz) do podania informacji na temat urzędników państwowych będących współpracownikami UB i SB.

29 maja Jan Maria Rokita, zgodnie z wcześniejszymi planami, składa wniosek o wotum nieufności dla Jana Olszewskiego - nie ma tu zatem relacji przyczynowo-skutkowej, wniosek o odwołanie premiera nie jest spowodowany uchwałą lustracyjną.

4 czerwca do sejmu trafia wniosek Lecha Wałęsy o odwołanie premiera Olszewskiego.
5 czerwca po północy premier zostaje odwołany. PSL wycofał swoje poparcie dla rządu. 273 posłów głosowało za odwołaniem, 119 było przeciw. Jak widać, rząd popierała zaledwie 1/4 posłów.

Wniosek? Jan Olszewski został odwołany z powodu niezdolności premiera do zbudowania trwałego poparcia i uzyskania większościowego umocowania w sejmie. Wszystko odbyło się legalnie - według procedur. Ustawa lustracyjna wyskoczyła już w trakcie procesu - być może jako próba powstrzymania nieuchronnego rozsypania się koalicji (Macierewicz zresztą grał listą próbując przekupić KPN). Na pewno nie była przyczyną zasadniczą odwołania rządu - choć niewątpliwie wpłynęła na determinację przeciwników Olszewskiego.

Tomasz Tokarz

niedziela, 11 grudnia 2016

Testy i rankingi

Wrzucę kij w mrowisko, ale według mnie z faktu, że polscy uczniowie rozwiązują testy lepiej niż średnia OECD wynika jedynie to, że polscy uczniowie lepiej rozwiązują testy niż średnia OECD. Nie wynika z tego wniosek, że osiągnęli wyższy poziom rozwoju intelektualnego, moralnego i emocjonalnego, że lepiej rozumieją siebie i świat, że są bardziej spójni, łatwiej im wyznaczać cele życiowe i je realizować, budować satysfakcjonujące relacje. I że wiedzą więcej a posiadane informacje potrafią przekuć na twórcze działania.

Polska szkoła wyspecjalizowała się w przygotowywaniu do testów. Ze względu na to, że najważniejszy egzamin szkolny (matura) jest właśnie wielkim testem - cały proces edukacyjny w gimnazjum i liceum podporządkowany jest wdrożeniu do rozwiązywania zadań. Wspomagane jest to na korepetycjach (większość uczniów szkół ponadpodstawowych z nich korzysta).

Uznaję, że to nie są proste, odtwórcze zadania, że twórcy dbają o ich problemowość itd. - niemniej test jest z założenia ramowany (a więc jednak schematyczny) i ma określoną pulę poprawnych odpowiedzi. W gruncie rzeczy chodzi o wpasowanie w pewną matrycę. Podążanie za określonym modelem myślenia - twórcy testu. Rozwiązywania zadań można się po prostu nauczyć - podobnie jak można nauczyć się rozwiązywania testów IQ - by szybciej zgadywać, jakim kluczem kierowali się ich konstruktorzy.

Oczywiście nie znaczy to, że wyniki nie mają znaczenia. Są jakimś obiektywnym złapaniem stanu kształcenia. Ale nie przewartościowujmy ich.

Kiedy myślę o tych wszystkich testach, sprawdzianach, egzaminach zastanawiam się, na ile rzeczywiście produkowane są z myślą o rozwoju ucznia, a na ile stanowią po prostu formę tresury, dyscyplinowania i zapewniania sobie spokoju przez skanalizowanie aktywności dzieci na wkuwanie.

Tomasz Tokarz

Spór o reformę

Spór o reformę edukacji zrobił się nazbyt dwubiegunowy. Po jednej stronie jej zwolennicy, twierdzący, że nie ma co dłużej czekać ze zmianą szkoły, która ma destrukcyjny wpływ na młodzież. Po drugiej - przeciwnicy, twierdzący, że nie można zmieniać czegoś, co dobrze działa i prześcigający się w ukazywaniu zalet obecnego systemu oświaty. Tymczasem rzeczywistość jest bardziej złożona.

Projekt reformy PiS (a de facto ukryty program, który za nią idzie) jest archaiczną receptą na rzeczywiste problemy. Jego konstruktorzy (wydaje się, że decydującą rolę odgrywa tu prof. A. Waśko) zadają, ważne, sensowne pytania o kondycję polskiej edukacji. Trudno mi je zlekceważyć.

Ukazaniu ich poświęcę osobny post. Tu wspomnę tylko o kilku:
- Czy rzeczywiście dobra szkoła to po prostu taka, która sprawnie przygotowuje do testów i ma wysokie pozycje w rankingach?
- Czy ideałem wychowawczym polskiej szkoły ma być młody człowiek, którego największym marzeniem zawodowym jest posada przedstawiciela handlowego zagranicznej korporacji? Co zrobić by to zmienić? 
- Czy uczeń pozbawiony autorytetu nauczyciela i rzucony w chaotyczny świat nie pójdzie po prostu za głosem silniejszego czy bardziej głośnego? Jak go przed tym uchronić?
- Czy można budować silną wspólnotę, zdolną mierzyć sie z wyzwaniami XXI w. z jednostek pozbawionych poczucia przynależności? A jeśli nie - to jak kształtować zaangażowanych obywateli?
- Z czego wynika fakt, że mimo wręcz kosmicznego dostępu do wiedzy, młody człowiek wie dużo mniej niż jego rówieśnicy sprzed kilkudziesięciu/kilkunastu lat? Jak sprawić, by wiedza którą otrzymuje pomogła mu lepiej rozumieć siebie i świat?
itd.

Problem polega na tym, że PiS udziela na te pytania złych odpowiedzi. Rozwiązania wyciąga z magicznego kuferka z napisem "Wychowanie w II Rzeczypospolitej" (ukradkiem sięga jeszcze do tajnego pojemnika z napisem: "To, co mimo wszystko było dobre w szkole PRL") i myśli, że to wystarczy. Ale świat się zmienił i trzeba poszukać nowych pomysłów zamiast grzebać w konceptach, które powstały w zupełnie innym kontekście.

Tomasz Tokarz