sobota, 16 kwietnia 2016

Wiara

Ostatnio zaskakująco często zadawane jest mi pytanie: czy jestem wierzący. Zawsze miałem racjonalno-analityczne podejście do świata. Potrzebowałem zważyć i zmierzyć, by przyjąć. Musiałem zrozumieć, by uwierzyć (Intelligo ut credam, parafrazując św. Anzelma).

Trudno mi być wyznawcą konkretnej religii, kiedy widzę jak często służą partykularnym interesom. Poza tym nie przemawiają do mnie rytuały...

Jednocześnie nie moge być ateistą, kiedy patrzę na pogubione masy, próbujące zapełnić pustkę jałową pogonią za iluzjami, błyskotkami, zabawkami. Masy podzielone na skonfliktowane, walczące ze sobą plemiona. Ciężko przyjąć, że ludzkość mogłaby zbawić samą siebie.

Ucieczka od Boga nie nada naszemu życiu sensu, nie odpowie na najważniejsze pytania, nie rozwiąże trudności, z jakimi się zmagamy. Pozostawia nas samotnymi w obliczu otchłani.

Odpowiadam zatem, że wierzę - w jakaś moc, która przekracza nasze wyobrażenia. Niepojmowalną. Pierwszą przyczynę i ostateczny cel. Nasze źródło i brzeg, na którym spoczniemy. Czyste dobro, prawdę i piękno. Moc, która nas chroni. W Boga Ojca. Wierzę także, że jeśli zwrócimy się ku niej zyskamy spokój. Oczyści nas i wyzwoli. Pozwoli nam być lepszymi ludźmi. Myślę też, że każdy z nas nosi cząstkę tej mocy w sobie i w sobie winien jej szukać.

Jeśli tę moc nazwać bogiem, to tak... "Credo in unum Deum, Patrem omnipotentem, factorem caeli et terrae..."

Tomasz Tokarz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz