czwartek, 14 kwietnia 2016

Wewnętrzne dziecko



Nie bądź dzieckiem", "Dorośnij", "Nie zachowuj się infantylnie". Dzieciństwo nie ma dobrej prasy. Kojarzone jest ze stanem niedoskonałości, ułomności, niemal prymitywności. Mocno ugruntowane jest przekonanie o konieczności przezwyciężenia stanu dzieciństwa i poprowadzeniu młodego człowieka ku dojrzałości. Upatruje się w tym istotę wychowania. Dziecku przeciwstawiany jest poważny, racjonalny, doskonały dorosły, który wie, jak żyć. Jednak czy można się nim stać lekceważąc to, co dziecięce? Kasując w sobie wewnętrzne dziecko? Czy nie zatracamy przez to czegoś ważnego? 

Czym jest dziecięcość? Wszystkim tym, co emocjonalne, szczere, autentyczne. Co wiąże się z wyrażaniem siebie. Co pozwala na autonomiczne przeżywanie świata, doświadczanie go w spontaniczny sposób. Co dotyczy naturalnej ciekawości i pasji odkrywania. Co umożliwia kontakt z naszymi uczuciami: radościami i smutkami. Tym, co intuicyjne - nie przykryte konwenansami, przekonaniami, sztucznymi normami. Uosabia nasze pragnienia, marzenia, potrzeby - stłumione przez socjalizację. 

Jeśli nie zatroszczymy się o nasze wewnętrzne dziecko, nie postaramy się go oswoić i zrozumieć, jeśli wyprzemy je - to doprowadzimy jedynie do spięcia. Nasza dziecięcość przekształci się w swą karykaturę. Pozostanie istotnie niedojrzała. Skarleje. Struchleje. W sytuacji stresu objawi się złością, fochem, przemocą emocjonalną, agresją, hejtem (którego tak wiele w sieci), kompulsywnymi reakcjami wynikającymi z dysonansu między tym, co narzucone a tym, co skrywane w środku. 

Odpowiedzialny dorosły kierujący się rozumem, winien iść w parze z emocjonalnym dzieckiem. Nie walczyć z nim, nie odsyłać do kąta, nie karcić lecz rozmawiać, dialogować, uważnie słuchać jego głosu. Polubić je w sobie. Jest w nim bowiem to, co wyraża nasze najgłębsze "ja"...

Tomasz Tokarz

2 komentarze: