czwartek, 7 kwietnia 2016

Rodzice w szkole


Dużo mówimy o potrzebie obecności nas - rodziców w szkole. O współtworzeniu jej. O byciu jej częścią. O uprawnieniach. O konieczności wpływania na jej kształt. Tak, trudno kwestionować fakt, że rodzice mają prawo wiedzieć, jak uczą się ich dzieci. Mają prawo oddziaływania na kierunki i sposoby kształcenia istot, które są dla nich najważniejsze.

Jednak wydaje mi się, że wielu z nas gdzieś w środku myśli podobnie: jakże pięknie byłoby znaleźć szkołę, w której nie musiał(a)bym być. Której zaufam na tyle, że z czystym sumieniem powierzę jej swoje dzieci. I nie będę musiał(a) wciąż myśleć, co się tam dzieje. Większość z nas, rodziców, nie ma przecież przestrzeni, energii i czasu, by przesiadywać w budynku szkoły. By stale i aktywnie włączać się w jej życie. Mamy swoje zadania i obowiązki. Właściwie w jakiej roli mielibyśmy to robić? Strażników efektywności? Doradców? Kontrolerów dzieci? Jednym z elementów dorastania jest stopniowe nabywanie samodzielności, autonomii, niezależności - także od rodziców. Szkoła jest miejscem, gdzie może się to dokonywać. 

Jest w nas rodzicach sporo lęków, niepewności, czasem traum. Bywamy reaktywni - podatni na głosy z zewnątrz. Każdy z nas ma trochę inną wizję. Każdego niepokoją inne rzeczy. Bywamy zagubieni lub przeciwnie - zbyt pewni tego, co chcemy(MY!) dla naszych dzieci (czasem bez pytania ich samych o zdanie). Szkoła nie jest w stanie uwzględnić wszystkich oczekiwań. To co możemy zrobić więc najlepszego, to rozsądnie wybrać szkołę dla naszych dzieci. Nie tę przodującą w rankingach. Tę autorską, przyjazną, kierowaną przez mądrego, refleksyjnego dyrektora, dysponująca kompetentną, świadomą kadrą pedagogiczną. A potem zaufać jej i naszym pociechom. Dobra, przemyślana placówka, jest otwarta na głosy rodziców. A jednocześnie zdolna świetnie sobie radzić bez ich obecności.

Tomasz Tokarz

Wypowiedź pochodzi z bloga: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz