W potocznych ujęciach przeciwstawiane są sobie dwa wyobrażenia rozwoju osobistego. Z jednej strony obecna jest mocno koncepcja połówek (sięgająca Arystofanesa), postrzegająca człowieka jako niepełnego, który dla osiągnięcia ostatecznej formy musi odnaleźć zaginioną bratnią/siostrzaną duszę. Z drugiej mamy wizję człowieka jako istoty
integralnej, która ma budować się sama z siebie, czerpiąc jedynie z wewnętrznych zasobów.
A może obie są adekwatne - w jakimś sensie... To, że tworzymy nasze ja samodzielnie nie znaczy, że mamy nie korzystać z zewnętrznych uzupełnień. To że jest w nas wszystko czego potrzebujemy, nie jest równoznaczne z uznaniem introspekcji jako jedynej drogi do uzyskania świadomości. Przeciwnie – kontakt z drugim człowiekiem jest w tym procesie konieczny.
A może obie są adekwatne - w jakimś sensie... To, że tworzymy nasze ja samodzielnie nie znaczy, że mamy nie korzystać z zewnętrznych uzupełnień. To że jest w nas wszystko czego potrzebujemy, nie jest równoznaczne z uznaniem introspekcji jako jedynej drogi do uzyskania świadomości. Przeciwnie – kontakt z drugim człowiekiem jest w tym procesie konieczny.
Często przecież mamy wrażenie wewnętrznego braku. Tak jakby zagubiły się jakieś
elementy nas samych. Może nasza misja życiowa polega właśnie na ich odnalezieniu.
Spotykając się z innymi ludźmi stopniowo je odzyskujemy. Dzięki rozmowom, dyskusjom, wymianom myśli, poznawaniu perspektywy drugiej osoby - dostrzegamy wyraźniej to, czego nam brakuje. To co
rezonuje z naszymi pustkami. To pomaga nam wypełnić nasze dziury, uszczelnić
pęknięcia. Kształtujemy się na nowo.
Ważne jednak, by cudzy udział traktować bardziej jako źródło inspiracji niż złoże do
eksploatacji. Aby biorąc od innych to,
co nasze - nie zostawić po sobie wyrw i ran.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz