Każda strata (utrata kogoś, czegoś ważnego, w wyniku śmierci, rozstania czy zdrady) wymaga żałoby - przeżycia, przerobienia, przetrawienia żalu. Jej forma jest jednak sprawą indywidualną. Niektórzy potrzebują więcej czasu, inni mniej. Jedni konfrontują się z nią w milczeniu, inni wpadają w egzaltacje. Jedni wolą zmagać się w samotności, inni szukają towarzystwa. Jedni płaczą, inni zaklejają twarz uśmiechem. Nie ma tu dobrych czy złych modeli reagowania. Każdy ma własne. Warto je uszanować.
Z boku cudza strata może wydawać nam się nieistotna, banalna, zwyczajna. Ale dla konkretnej osoby może być znacząca. Odbiera ją tak, jak odbiera. Kim jesteśmy, by wartościować te odczuwania. By oceniać czyjś ból, czyjąś tęsknotę, czyjś żal. By wyznaczać adekwatne formy ich wyrażania. Kanalizować w kulturowych schematach. Cóż wiemy o tym, co dzieje się we wnętrzu drugiej osoby?
I warto mieć świadomość, że w takiej sytuacji to co nam wydaje się wsparciem (pocieszenia typu: "weź się garść", "będzie dobrze", "nie ma czego żałować ", "pół światu tego ķwiatu", "daj spokój, inni mają gorzej" a nawet "czas goi rany" ) może być odebrane przez przeżywającego jako przejaw lekceważenia straty, zbagatelizowania jej. Dlatego towarzyszenie w żałobie bywa tak trudne. Wymaga dużej uważności i otwartości na rzeczywiste potrzeby i komunikaty drugiej osoby. Iluż z nas istotnie to potrafi?
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz