Im dłużej obserwuję rzeczywistość edukacyjną, tym bardziej staje się dla mnie jasne, że prawdziwa zmiana zaczyna się na dole. Inicjują ją aktywiści, kreatorzy, siewcy idei wyznaczający nowe standardy myślenia. Pionierzy wytyczający nowe trasy. Wizjonerzy zarażający pomysłami, pełni pasji, rezonujący energią na innych.
Ich pojawienie się w lokalnych społecznościach wywołuje ferment. Udowadniają, że inne opcje są możliwe, że jednak "da się", że "także my możemy coś robić". Edukacja potrzebuje takich liderów. Prężnych, zaangażowanych, świadomych akuszerów zmiany. Tworzących "bąble nowego w morzu starego".
Takimi przewodnikami zmian powinni być, w moim przekonaniu, dyrektorzy. Ich rola jest kluczowa. Od ich wyobraźni, odwagi czy refleksyjności zależy klimat placówki. Nadają jej charakter. Można oczywiście snuć sentymentalne wizje o samoorganizującej się społeczności uczniowskiej - niemniej we współczesnym modelu edukacji publicznej takie grupy szybko nie staną się powszechne. Dzisiaj klucz do zmiany mieści się w rękach kierowników szkół. To oni mają możliwość doboru kadry, pobudzania jej, inspirowania do działań. To oni modelują dominujący model relacji nauczycieli z uczniami i rodzicami. To od ich zdolności organizacyjnych i komunikacyjnych zależy sukces nowatorskich projektów.
Wszystkie szkoły, które odwiedzam w trakcie badań, te które podjęły ożywczy trud budowy nowej kultury edukacyjnej, prowadzone są przez dyrektorów, którzy uwierzyli w sensowność zmiany. Bez ich dobrej woli, przekonania, otwartości, starania pojedynczych nauczycieli okazują się jałowe. Dlatego tak istotny jest odpowiedni dobór dyrektorów. Nie ma tu miejsca na synekury, na emanację lokalnych sitw, zaściankowych grup interesu. To jedna z najbardziej odpowiedzialnych funkcji publicznych. Serio jestem przekonany, że od sensownej obsady stanowisk dyrektorskich zależy jakość polskiej edukacji - a w prostej konsekwencji rozwój całego społeczeństwa.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz