piątek, 13 listopada 2015

Turkusowe szkoły



Poszukując alternatyw dla dominującej obecnie kultury szkoły (archaicznej, niedostosowanej do aktualnych wyzwań) warto sięgnąć do książki Frederica Laloux "Pracować inaczej". Wprowadza on bardzo interesujące rozróżnienie kultur organizacyjnych. Wyróżnia pięć modeli: 

- organizacje czerwone, oparte na silnej władzy i strachu (wzór: gang)
- organizacje bursztynowe, oparte na wyraźnych formalnych rolach i odgórnych dyrektywach (wzór: wojsko)
- organizacje pomarańczowe, oparte na rywalizacji i innowacjach, podporządkowane idei zysku (wzór: maszyna)
- organizacje zielone, oparte na idei wzmacniania i dobrych relacjach (wzór: rodzina)
- organizacje turkusowe, oparte na samozarządzaniu i samorealizacji. Nie ma tu hierarchii ani wyraźnie określonej centrali zarządzającej (wzór: żywy organizm).

Temu ostatniemu modelowi poświęca Laloux szczególną uwagę. Kluczowymi dla niego wartościami są:
- zaufanie we własne siły (odrzucenie lęków ego)
- poleganie na wewnętrznym poczuciu słuszności 
- orientacja na jasny, szlachetny cel
- postrzeganie życia jako podróży ku naszej prawdziwej naturze, ku odkrywaniu siebie
- budowanie na mocnych stronach (zamiast na słabościach)
- czerpanie wiedzy z wszelkich doznawanych doświadczeń (także z trudności i napotykanych przeszkód)
- poszukiwanie mądrości poza racjonalnością 
- dążenie do pełni w relacjach z innymi ludźmi (zerwanie z postawą osądzania)
- dążenie do pełni z naturą

Jak do takich modeli przypisać szkoły? Szkoły publiczne (w większości) mieszczą w się w paradygmacie bursztynowym. Oparte są na schemacie transmisyjnym i hierarchicznym. Role są wyraźnie wyznaczone, polecenia płyną z góry.

Szkoły niepubliczne (a przynajmniej część z nich) przypominają organizacje pomarańczowe. Liczy się w nich efekt, zysk. Uczniowie stymulowani są do osiągania do lepszych rezultatów. Sukces edukacyjny mierzony jest pozycją w rankingu oraz zasobnością portfela absolwentów. 

Część niepublicznych szkół bliska są modelowi zielonemu. Kluczem jest wspieranie i wzmacnianie ucznia. Ważne są relacje, kontakt. Jednak kultura takiej placówki wciąż tworzona jest odgórnie. Uczniowie mają ograniczone możliwości wpływania na jej funkcjonowanie. 

W jakim kierunku zatem powinniśmy dążyć? Nie potrzebujemy dzisiaj szkoły hierarchicznej i podawczej, obrabiającej uczniów według jednego standardu. Nie potrzebujemy także szkoły-maszyny, sfokusowanej na osiągnięcia, wyniki, stymulującej karami i nagrodami. Ciekawą propozycją są szkoły zielone, stawiające na relacje. Brakuje w nich jednak często przestrzeni do realnego decydowania przez uczniów o sobie i całej wspólnocie. 

Szkoła przyszłości będzie, w moim przekonaniu, ewoluować w stronę placówki opartej na paradygmacie turkusowym. Szkoła taka przypominałaby organizm: żywy, ewoluujący, samozarzadzający się, zorientowany na realizacje potencjału młodych ludzi, pozwalający im stać się współtwórcami własnej unikalnej podróży po świecie wiedzy i wartości. Opierałaby się na małych autonomicznych zespołach uczniów, współpracujących ze sobą i wymieniających się doświadczeniami. Dzisiaj zalążkiem takich placówek są tzw. wolne szkoły. Ich szybki rozwój pokazuje, że istnieje zapotrzebowanie na tego rodzaju rozwiązania. 

Tomasz Tokarz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz