Leszek
Kołakowski w jednym z esejów ("Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą") zadał pytanie o możność
zbudowania jednej, wielkiej, łączącej nas wszystkich opowieści.
Opowieści zawierającej elementy trzech dominujących narracji:
konserwatywnej, socjalistycznej i liberalnej.
Dzisiaj,
w czasach rozbicia dotychczasowych systemów wartości, w epoce
chaosu i niepewności, konfliktów i walk plemiennych, potrzeba
skonstruowania choćby zarysów ideowego przewodnika wydaje się szczególnie pilna. Potrzebujemy okruchów tych opowieści, ich fragmentów, ułamków, wątków, by stworzyć nową mapę,
umożliwiającą odnalezienie się na coraz bardziej nieznanym i obcym terytorium.
Potrzebujemy
zatem oczywiście liberalnej wolności. Możliwości stanowienia o
sobie, decydowania o własnym rozwoju, wyboru ścieżki życiowej.
Potrzebujemy swobody w wyrażaniu myśli i słów. Szerokiego
oddechu, przestrzeni do działania, obszaru do samorealizacji. To jednak za mało.
Potrzebujemy
jednocześnie socjalistycznej równości, bez której wolność
będzie jedynie emancypacją dla wybranych, drogą dla klasowych beneficjentów. Potrzebujemy faktycznej realizacji przekonania o przewadze współpracy nad
rywalizacją, współdziałania nad walką o zysk, wzajemnego wsparcia nad partykularyzmem. Potrzebujemy
bardziej sprawiedliwej redystrybucji dóbr. Pochylenia nad słabszymi i wykluczonymi. Potrzebujemy solidarności.
Potrzebujemy
wreszcie elementów konserwatywnego ładu. Dającego poczucie bezpieczeństwa,
na którym rozkwitać może dopiero wolność i równość.
Potrzebujemy szacunku dla mądrości czerpanej z tradycji, ze zbiorowego
doświadczenia naszych przodków. Potrzebujemy więzi, zbudowanej na
przekonaniu, że jesteśmy tylko ogniwami w łańcuchu pokoleń i w
związku z tym mamy zobowiązania wobec naszych poprzedników i
kolejnych generacji.
Fenomen
pierwszej "Solidarności" polegał na zdolności do
połączenia w jednym ruchu tych trzech opowieści. Być może zatem
potrzebujemy po prostu historii na miarę tej z Sierpnia 80.
Tomasz Tokarz
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz