Kiedy czujemy się niekochani dążymy do
kontroli. Chcemy posiadać. Zawłaszczyć. Zdominować. Zamknąć w
klatce. Władza jest jednak tylko namiastką miłości. Substytutem. Ale nie
wypełnia jak ona. Nie daje zaspokojenia. Nie opowiada na wewnętrzny głód...
Czasem miłość miesza się z emocjonalnym uzależnieniem. Słowa "nie potrafię bez Ciebie żyć" to raczej wyznanie narkomana niż deklaracja uczucia, które winno dawać radość i spokój. Kto kocha narkotycznie żyje w ciągłym strachu. Przed opuszczeniem, odrzuceniem, samotnością. Wtedy bliskość dosłownie zapiera dech... I dusi.
Dobry związek nie
opiera się na posiadaniu drugiej osoby. Partner nie jest zabawka do sprawiania
nam przyjemności. Maszyną do zaspokajania potrzeb. Jest autonomicznym
podmiotem, właścicielem samego siebie. Nie można nikogo zmuszać, by został -
tylko dlatego, że czujemy się z nim/nią dobrze.
Andrzej Wiśniewski pisze: Jeżeli
nie mam wystarczająco wysokiego poczucia wartości i ważności, to ciągle się
boję, że mój partner odkryje, jaki jestem naprawdę, i odejdzie. (…) W
związku z tym do czego dążę? Żeby ograniczyć jego wolność. Żeby go przypisać do
siebie, mieć nad nim władzę.
A władzę w przestrzeni życia psychicznego osiąga się poprzez manipulacje polegające na wzbudzaniu poczucia winy, zagrożeniu odejściem, zagrożeniu wycofaniem miłości. (...) Wszędzie tam, gdzie w partnerskie relacje wkracza forma władzy czy nadmiernej kontroli, niknie piękno. Ludzie stają się smutni, pozbawieni nadziei, nieważni dla siebie i innych, przestraszeni.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz