piątek, 30 września 2016

Wołyń

Czekam na "Wołyń". W napięciu i stresie. Jeśli wierzyć pierwszym recenzjom powstał film wybitny. O najbardziej przerażającym wydarzeniu, które miało miejsce na Kresach w czasie II wojny światowej. Zapomnianym nieco. Przytłumionym przez Katyń.

Oczywiście wszystkie porównania w takim przypadku są jałowe. Niemniej, mnie osobiście Wołyń szokował zawsze dużo bardziej. Zbrodnia katyńska była biurokratyczna, zimna, metodyczna. Wykonana przez maszynę totalitarnego państwa. Jednym strzałem w tył głowy przez funkcjonariuszy NKWD. Bez emocji. Skierowana wobec realnych przeciwników systemu.

Tymczasem Wołyń... To rzeź na sąsiadach, krewnych, bliskich. Na ludziach, którzy żyli razem od setek lat. Niewyobrażalnie wręcz brutalna. Przeszywająca w szaleństwie. Dokonana w budzącym grozę porwaniu emocjonalnym. Jakby nagle obudziły się demony w zwykłych ludziach. Prostych chłopach. Cepami, toporami, piłami, siekierami, młotami do uboju bydła, nożami - tym, co było pod ręką. Pod wpływem absurdalnych, etnocentrycznych haseł. Na kobietach, mężczyznach, dzieciach - bez różnicy. 100 tys. ludzi wyrżniętych, zakłutych, uduszonych, spalonych czy zasypanych żywcem... Ludzi, których oprawcy znali, z którymi rozmawiali, pili, bawili się, czasem nawet kochali... Eskalacja skrywanej nienawiści.

Piekło jest w nas... Jest też niebo. Wybieramy każdego dnia...

Tomasz Tokarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz