czwartek, 9 czerwca 2016

Wychowanie bezstresowe?

Wiele razy stykałem się z negatywnymi reakcjami na hasło edukacji dialogicznej, ubranymi w krytykę tzw. wychowania bezstresowego. "Wszyscy wiemy, do czego prowadzi wychowanie bezstresowe", "Konsekwencją edukacji bezstresowej są kosze na głowie nauczycieli" to wyimki z autentycznych wpisów na forach. Trudno mi przyjąć tego rodzaju retoryczne chwyty.

Po pierwsze - nie ma takiego pojęcia jak "wychowanie bezstresowe". Ani w pedagogice naukowej ani w publikacjach orędowników alternatywnej edukacji. Jest ono wymysłem krytyków - z intencją wykpiwania tego, czego nie rozumieją.

Po drugie - określenie "wychowanie bezstresowe" nie ma sensu. Pozbawione jest desygnatu. Nie ma wychowania bezstresowego tak samo jak nie ma życia bez stresu. Jest on nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Czynnikiem obiektywnym. To rodzaj napięcia emocjonalnego, które stanowi reakcję na sytuację niestandardową. W założeniu ma pomagać w jej przezwyciężeniu. I na krótką metę stres jest przydatny - mobilizuje do działania. Negatywnie działa jedynie wówczas, kiedy jest zbyt silny i zbyt długi. Wtedy paraliżuje. Tłumi inwencję i kreatywność - skłaniając do prostych, schematycznych form aktywności czy do wycofania się (zgodnie z hasłem "fight or flight" - walcz lub uciekaj).

Nie chodzi zatem o wyeliminowanie stresu z procesu edukacyjnego. To niemożliwe. Chodzi o umiejętne nim zarządzanie. Aby stał się impulsem do konstruktywnego działania a nie jego hamulcem, pobudzaczem - nie źródłem podłamań. Zarządzenie stresem polega na uświadomieniu sobie, że istnieje i że ma na nas wpływ. Na rozpoznaniu jego przyczyn i skutków, emocji, jakie wywołuje, jego oddziaływań na nasz organizm. Na kontroli nad nim, prowadzącej do większej świadomości.

I ważne jest to, aby stres, jeśli się już pojawia, stawał się bodźcem do autentycznego rozwoju. Bo wywołać go można bardzo łatwo - stymulując uczniów karami i nagrodami, ocenami, zapowiedziami sprawdzianów i odpytań, kontrolując, grożąc i strasząc konsekwencjami. Czy jednak permanentne napięcia wywoływane kolejnymi testami i obróbką stopniami rzeczywiście służą naszym dzieciom?

Tomasz Tokarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz