sobota, 6 sierpnia 2016

Fałszywa historia...

Tak, jestem post-postmodernistą. Turkusowym integrystą. Uznaję, że świat jest płynny i nieujmowalny w całościową narrację. Labilny i niewyjaśnialny. I każdy ma swoją opowieść.

Niemniej - otrzymałem (czy może ściślej - zdobyłem) całkiem solidną erudycyjną edukację, z obszaru nauk społecznych i humanistycznych, I niezwykle denerwuje mnie nonszalancja wobec faktów. Brak instynktu sprawdzania, weryfikowania czy falsyfikowania. Ślepe podążanie za bajkami, rozsiewanymi dla efektu.

Nie istnieje dla mnie rozwój bez wiedzy. Tak, wiem ona się dezaktualizuje. Ale solidna, dobrze pomyślana edukacja daje pewne filary, kotwice, punkty zaczepienia. Które mogą ochronić przed demagogią.

Dlaczego, o tym piszę? Zdumiony jestem banalizowaniem historii. Zamieniono ją w jakiś zbiór instrumentalnie traktowanych hasełek. Mam wrażenie, że jakby przetrzeć warstwę deklaracji, to okazałoby się, że środek jest pusty. Że krzykacze znają historię najnowszą. Że to wszystko jest proporczykowe. Bajkowe. Zmistyfikowane.

I martwię się, że to wszystko nie będzie obojętne dla naszej przyszłości. Fałszywa historia jest bowiem mistrzynią złej polityki.

Tomasz Tokarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz