poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Strach


Zaczynam podejrzewać, że nie ma emocji powszechniejszej niż strach - o różnych obliczach, wcieleniach, twarzach. Czasem widoczny jest od razu, przebija się wyraźnie na zewnątrz, towarzyszy ci nieodłącznie, możesz go dotknąć i posmakować. Zdajesz sobie sprawę z jego obecności, rozmawiasz z nim, potrafisz nazwać, opisać, nawet zinterpretować. Mimo to nie znika.

Czasem jest głęboko ukryty, przyczajony, nieuświadomiony. Zagnieżdża się w miejscu, do którego nie docierasz myślą. Sączy jad, którego źródeł nie znasz.

Można oczywiście żyć ze strachem. Nawet całkiem poprawnie funkcjonować. Zbudować sobie pseudobezpieczny świat i szukać im w nim szczęścia. Jednak strach blokuje zmianę, która jest nieodłączną częścią rozwoju. Hamuje proces poznawania siebie. Powstrzymuje nas przed tym, czego naprawdę pragniemy.

Czego się boimy? Myślę, że najczęściej po prostu nowej sytuacji. Przyzwyczajeni do pewnego układu zmiennych, schematów jakie znamy (które wszczepiono nam już w dzieciństwie), skryptów wpisanych nam do głów, kolein, jakimi się przemieszczamy - obawiamy się nowego, którego może dać nam zadowolenie i spokój ducha, ale może także przynieść ból. "Lepszy stary smutek, niż nowa radość". Przemiana może prowadzić do odrzucenia (w szerokim znaczeniu - przez bliskich, otoczenie, środowisko, społeczeństwo) a w konsekwencji - do samotności, bezradności, utraty stabilności (najczęściej bardzo fikcyjnej ale oswojonej).

Są różne strategie reagowania na strach. Niektórzy wycofują się, niemal delektują się biernością. "Nie da się nic zrobić". Nie podejmują działań, nie szukają rozwiązań. Pozwalają lękom panować nad życiem. Poddają się syndromowi sztokholskiemu - uzależniają się od strachu-oprawcy, usprawiedliwiają go, pozwalają mu się zdominować, czerpiąc nawet z tego pewną, dość specyficzną, satysfakcję.

Inni, często nieświadomi podłoża swych lęków, wybierają drogę agresji, walki, zaciekłej konfrontacji. Ich reakcją obronną jest kompulsywny atak, dążenie do dominacji, kontroli, wpływania na innych. Władza staje się dla nich substytutem szczęścia. Wbrew pozorom taka postawa ma także wyraźny charakter ucieczkowy.

Co zatem zrobić ze swoim strachem - jeśli już zdecydujemy się coś z nim robić? Przede wszystkim rozpoznać go (enlightment), potem wzmocnić się, znaleźć siłę (w sobie i bliskich), by się z nim zmierzyć (empowerement), w końcu podjąć działania, w stronę wyzwolenia (emancipation). Brzmi bardzo prosto, banalnie. W istotne jest niezwykle trudne. Wymaga cierpliwości, determinacji, mocnego przekonania (własnego! - nie narzuconego przez innych). I nie ma tu prostych recept. Każdy musi poszukać własnej drogi w tych zmaganiach. We właściwym czasie.

Tomasz Tokarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz