środa, 28 października 2015

Szkoła jako wspólnota


Cenię szkołę. Trudno mi wyobrazić sobie bez niej proces edukacji. Jednak postrzegam ją inaczej niż opisywana jest w oficjalnych narracjach. Odmiennie niż jej obraz funkcjonujący w potocznym wyobrażeniu. 

Dla mnie szkoła to przede wszystkim samoucząca się społeczność. To wspólnota, która zawiązuje się, by umożliwić swoim członkom pełniejszy rozwój. To miejsce, gdzie ludzie (w różnym wieku, z różnymi zasobami, pochodzący z różnych środowisk i kultur) spotykają się, by wspierać się w uczeniu, by razem zdobywać wiedzę, swobodnie dyskutować, spierać się, wymieniać doświadczeniami, opiniami, wartościami, interpretacjami rzeczywistości. 

Szkoła, jakiej w moim przekonaniu potrzebujemy, to społeczna przestrzeń służąca lepszemu zrozumieniu samego siebie i otaczającego świata, a przez to dająca fundament pod samodzielne, twórcze działanie oraz budowanie przyjaznych relacji z innymi ludźmi, opartych na zaufaniu, empatii, solidarności. 

Niezwykle bliskie są mi słowa Piotra Laskowskiego ("Szkoła pięknych umysłów"): "
Musimy pomyśleć szkołę-wspólnotę, autonomiczną społeczność, która beztrosko i bezinteresownie spotyka się, by czytać, myśleć, dociekać, jaki jest świat. Szkołę, w której każdy i każda jest u siebie i zyskuje moc, współdecydując o jej kształcie, nawiązując przyjacielskie relacje, doświadczając troski i życzliwości. (...) tylko w takich szkołach nauczyciele, nauczycielki, uczniowie i uczennice będą chcieli stawać się lepsi, bardziej zaangażowani, mniej sfrustrowani". 

Stworzenie takiej szkoły wymaga niewątpliwie dużo odwagi. Przede wszystkim odwagi do zerwania ze schematami istniejącymi w naszych głowach. Odważmy się zatem być mądrymi. Sapere aude!


Tomasz Tokarz

1 komentarz: