Wspomniałem przy innym wątku, że cały polski udział w II wojnie światowej był jednym wielkim zbiorowym samobójstwem i to dokonanym z inspiracji zachodnich mocarstw. Przyjrzyjmy się temu chłodno i analitycznie (choć oczywiście to tylko jeden z możliwych chłodnych punktów widzenia).
Na początku 1939 roku wizja wojny polsko-niemieckiej wcale nie była oczywista. Przeciwnie. Stosunki z III Rzeszą były poprawne - do tego stopnia, że Hitler (jeszcze w listopadzie 1938) zaproponował Polsce dołączenie do Paktu Osi, czyli sojusz polityczny i wojskowy, w zamian za stosunkowo niewielkie ustępstwa - uznanie niemieckości Gdańska (był tzw. wolnym miastem) oraz zgodę na autostradę eksterytorialną do Prus Wschodnich. W marcu 1939 ponowił tę ofertę, choć w tonie dużo bardziej ultymatywnym. Gdyby II RP ją przyjęła, Hitler zwróciłby swoją machinę wojenną przeciwko Francji i Wielkiej Brytanii.
Oczywiście wizja sojuszu polsko-niemieckiego poważnie zaniepokoiła polityków brytyjskich. Co zatem robią? 31 III ogłaszają deklaracje wsparcia dla Polski - jeśli ta zdecydowałaby się oprzeć postulatom Hitlera.
("na wypadek jakichkolwiek działań wojennych mogących wyraźnie zagrozić niepodległości Polski [...] rząd Jego Królewskiej Mości będzie się czuł zobowiązany do udzielenia rządowi polskiemu natychmiastowego poparcia, będącego w jego mocy. [...] Rząd francuski upoważnił mnie do wyjaśnienia, że jego stanowisko [...] jest takie samo)
Jakie było znaczenie tej deklaracji? Chodziło przede wszystkim o wpłynięcie na Polskę, by odrzuciła roszczenia Niemiec. Przecież Wielka Brytania i Francja, jak pokazały późniejsze wydarzenia, ani nie chciały ani nie były w stanie udzielić Polsce rzeczywistej, efektywnej pomocy.
Celem była gra na czas. Z jednej strony politykom brytyjskim wydawało się, że tego rodzaju deklaracja może przyhamować ekspansję Hitlera (mniej prawdopodobna opcja), z drugiej - że jeśli nie przyhamuje, to uda się ją odpowiednio skanalizować: najpierw rzuci się na Polskę, tam się wykrwawi i może odechce mu się atakować Zachód, a jeśli nawet nie odechce - to WB i Francja zyskają czas na przygotowanie się do wojny. Pewnie rozważali także opcję, że uderzenie Hitlera na Polskę wywoła reakcję Stalina - a wojna niemiecko-sowiecka w 1939 byłaby dla Zachodu, jak się nietrudno domyśleć, rozwiązaniem bardzo pożądanym (całkowicie zaangażowałaby siły niemieckie na wschodzie).
I rzeczywiście - pod wpływem brytyjskich zapewnień Polska odrzuca propozycje Hitlera. Ten rozjuszony wydaje rozkaz przygotowania planu agresji na Polskę. Jednak wbrew oczekiwaniom Zachodu wchodzi w sojusz z ZSRR (to oczywiście komplikuje plany brytyjskie). 1 września następuje atak. Co robi Zachód? A co ma robić? Przecież nie było w planie umierania za Gdańsk. Deklaruje wojnę... i czeka na to, co się stanie na froncie wschodnim. Plan się udał - wojska niemieckie udało się skierować przeciw Polsce. Zachód zyskał pół roku spokoju. Inna sprawa, że nie potrafił tego wykorzystać.
Wiosną 1940 pada Francja. Wielka Brytania, krwawiąca w nierównej wojnie, usilnie szuka możliwości porozumienia z ZSRR. Staje się to realne w czerwcu 1941. Marzenie Churchilla się spełnia. Odtąd wszystko wydaje się przesądzone. Staje się jasne, że w zamian za poparcie Stalina w walce z Hitlerem Zachód odda Europę Wschodnią pod jego but. Są Polacy, którzy sobie z tego zdają sprawę. Ale Sikorski ich nie słucha. Wchodzi w pakt ze Stalinem, który traktuje go czysto instrumentalnie i który po opanowaniu sytuacji na froncie, w sytuacji dla siebie wygodnej zwyczajnie wypowiada. Ma już przecież "własnych" Polaków z ZPP i PPR, dużo bardziej posłusznych.
Deklaracje brytyjskie okazały się dla Polski niewiele warte. Obietnice z umowy sojuszniczej zostały złamane już w Teheranie, w listopadzie 1943 roku (symptomatyczne, że zapisów odnośnie Polski nie ujawniono polskiemu rządowi). Europa jest już podzielona. Wiadomo, który kawałek komu przypadnie. Polska ma trafić do sowieckiej strefy wpływów. W styczniu 1944 Armia Czerwona wkracza na ziemie polskie. Działa zgodnie z planem. Likwiduje przedstawicielstwa nieakceptowanego rządu. Aresztuje i morduje tych, którzy się ujawniają. Co robi Zachód? A co ma robić? Rozkłada ręce. W sumie przecież Stalin działa na swoim terenie. W lipcu 1944 tworzy PKWN, czyli autorski rząd dla Polski - co jest już jawnym dowodem na to, że nie uznaje oficjalnych władz polskich.
Karty są rozdane. Ale część polityków polskich wierzy, że przejęcie władzy w Warszawie zanim wejdą tam komuniści może jeszcze coś dać. Ze na coś wpłynie. A przynajmniej wstrząśnie sumieniem świata. 1 sierpnia o godz. 17.00 następuje kulminacja samobójstwa. Co robi Zachód? A co ma robić? Współczuje...
Ale polityka toczy się dalej. W lutym 1945 roku na Krymie przywódcy trzech mocarstw zatwierdzają oficjalnie, co to ustalono wcześniej. Porozumienia jałtańskie formalnie łamią brytyjskie przyrzeczenia, które wrzuciły Polskę w wojnę. Polacy wpadają we wściekłość, płaczą, krzyczą "zdrada!". Co robi Zachód? A co ma robić? Pomstuje na niewdzięcznych Polaków, nierozumiejących zawiłości dyplomacji.
Polska była pionkiem w grze zwanej II wojną. Przestawianym, jak wygodnie. Z punktu widzenia interesu Wielkiej Brytanii i Francji - porozumienie z Polską zapewniło im dodatkowych żołnierzy, którzy ginęli we Francji, pod Narwikiem, Tobrukiem, Monte Cassino, w bitwie powietrznej o Anglię. Zresztą i tak Londyn kazał polskiemu rządowi płacić za ich utrzymanie.
Nie wiem, czy sojusz z Hitlerem był lepszą opcją. Dzisiaj wydaje się to trudną pigułką do przełknięcia ale w 1939 nie było w tym nic szokującego (w każdym razie nie bardziej niż ugoda z krwawym Stalinem w 1941). Z opcji sojuszu z III Rzeszą skorzystały wszystkie państwa Europy Środkowej (Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Finlandia, Jugosławia-do 1941 roku; z Hitlerem współpracowali także Litwini, Łotysze, Estończycy, Chorwaci, Ukraińcy). Nie wiem, jakie skutki miałby dla Polski. (jak ktoś jest ciekawy, warto poczytać książkę P Zychowicza)
Dlaczego o tym piszę? Głównie dlatego, byśmy nie dali się raz jeszcze wplątać w wojnę, na której zyskiwać będzie ktoś inny.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz