Skąd przekonanie, że edukacją ma się tym zająć akurat państwo? Już w starożytności (w pismach Platona czy Arystotelesa) pojawiały się idee przeniesienia na rządzących odpowiedzialności za odpowiednie formowanie dzieci. Jednak konkretną nadbudowę uzyskały one w okresie oświecenia.
Etatyzacja była pochodną myślenia konstruktywistycznego (charakterystycznego m.in. dla Helwecjusza czy Holbacha, później dla Hegla) postrzegającego państwo jako instytucję zobowiązaną do sterowania życiem społecznym. Jako wielkiego inżyniera tworzącego pożądany ład. Budowniczego nowego lepszego świata. Państwo, opisywane przez konstruktywistów jako byt rozumny, świadomy, przeciwstawiono rzeczywistości nieracjonalnej, której przejawem były naturalne, spontaniczne, przypadkowe inicjatywy oddolne.
Efektem takiego sposobu myślenia było przeświadczenie, że państwo lepiej wie (niż nieświadomi rodzice i same dzieci) jak powinien przebiegać proces rozwoju młodego pokolenia. Zatem właśnie w jego gestii powinien pozostawać system edukacyjny. Obywateli potraktowano jako materiał wielkiego planu, służącego oświeceniu mas i ufundowaniu nowego porządku społecznego. Szkoły miały być narzędziami służącymi jego realizacji. Nauczyciele zaś - urzędnikami modelującymi uczniów w oparciu o schemat zaprojektowany przez władzę centralną.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz