Podwaliny pod obecny model szkolnictwa położone zostały w pierwszej połowie XIX w., kiedy w państwie pruskim wprowadzono obowiązek szkolny a samą szkołę zorganizowano na podobieństwo fabryki. Skąd taka decyzja? Otóż po przegranej Prus z napoleońską Francją (której symbolem stały się klęski pod Jeną i Auerstedt w 1806) cesarz pruski postanowił przeorganizować model kształcenia w swoim państwie.
Uznał, że potrzebuje szkół stymulujących obywateli do większego poświęcenia, większej determinacji, większego zaangażowania. Szkół kształtujących użytecznych (czytaj: posłusznych) absolwentów - karnych rekrutów, punktualnych robotników, skrupulatnych urzędników, wdrażających państwowe rozporządzenia. W konsekwencji szkoły stały się manufakturami, nauczyciele - obsługiwaczami pasa transmisyjnego przekazującego wiedzę z podręczników do kajetów a sami uczniowie – obiektami do formowania w oparciu o sztywno ustalone normy jakości. Mieli się ćwiczyć w dyscyplinie i punktualności wedle jasnych i jednolitych dla wszystkich programów.
Chodziło o wyprodukowanie jednolicie wykształconego materiału ludzkiego, który można było wykorzystać w gospodarce lub, w przypadku wojny (a tych Prusy/Niemcy toczyły wiele), posłać na front. Młodzieniec, który przeszedł pełen cykl kształcenia otrzymał solidną dawkę propaństwowej propagandy. Z większym zapałem ginął potem pod Sadową, Metzem, Tannenbergiem czy Verdun. Szkoły niemieckie (już po 1870 roku) obrabiały mocno w duchu kultu cesarza i państwa, posługując się (na długo przed Hitlerem) hasłami nacjonalizmu, imperializmu, przestrzeni życiowej, pangermanizmu, „krwi i ziemi” itd. Budowały fundament pod państwo totalitarne"..
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz