Dziś po raz kolejny spotkałem się z tezą: "nie wierzę w coaching". Oczywiście każdy ma prawo nie wierzyć w to, co chce ale wydaje mi się, że taka postawa wynika z zetknięcia się z karykaturami coachingu a nie z nim samym (choć pewnie sam coaching ma różne oblicza).
Dla mnie samego coaching jest najbardziej racjonalistyczną (analityczno-syntetyczną, indukcyjno-dedukcyjną) formą pracy z drugą osobą. Nie ma tu bajek, mistycyzmu, cudów-wianków, hipotez z księżyca. Jest uważna, eksplorująca, drążąca rozmowa, oparta na modelu heurystycznym.
Celem coachingu jest towarzyszenie drugiej osobie w osiąganiu przez nią założonych celów. Coach za pomocą pytań pomaga klientowi w rozpoznaniu:
- co tak naprawdę chce osiągnąć, do czego dąży (co jest dla niego celem głównym, zaspokajającym potrzebę, a co stanowi jedynie strategie do osiągania celu; innymi słowy: co chce osiągnąć i dlaczego akurat to)
- w jaki sposób może zrealizować cel (jakie ma dostępne opcje, jakie alternatywy ma do wyboru, jakie możliwe drogi stoją przed nim)
- jakimi dysponuje zasobami, które mogą mu ułatwić osiągnięcie celu (talenty, umiejętności, informacje, kontakty, cechy osobowościowe)
- czego mu jeszcze brakuje i w jaki sposób może uzupełnić deficyty
- co go blokuje (jeśli blokady mają charakter traum czy lęków - coach odsyła klienta na terapię) i jak może poradzić sobie z hamulcami
Zwieńczeniem procesu jest opracowanie agendy działań - rozbicie celu na podcele i konsekwencje ich realizowanie.
Coaching to nie magia - to poddanie analizie własnego "ja" i interakcji w jakie wchodzi ono ze światem. To wyciągnięcie wniosków z tych analiz i przełożenie je na konkretne działania.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz