Podczas gdy uczniowie w napięciu czekają na wyniki matur chciałbym podjąć kwestię sensowności samego egzaminu maturalnego, określanego do niedawna egzaminem dojrzałości (od łac. maturus). W moim przekonaniu, przynajmniej w obecnej formie, wydaje się anachronizmem, reliktem przeszłości.
Matura jest dzisiaj oderwana od kluczowych umiejętności, otwierających drogę do rozwoju osobowego i sukcesu zawodowego. Nie sprawdza przede wszystkim tak pożądanej kreatywności, zdolności do tworzenia nowych, wartościowych rzeczy. Ta opiera się bowiem na myśleniu dywergencyjnym (uznawanie istnienia wielu możliwych rozwiązań) i lateralnym (dostrzeganie licznych możliwych powiązań między faktami). Na maturze trudno się wykazać takimi kompetencjami.
Matura nie sprawdza też przedsiębiorczości (zdolności do podejmowania oryginalnych działań i pomyślnej ich finalizacji), elastyczności, umiejętności rozwiązywania realnych problemów, szybkiego nabywania nowych kompetencji, przekwalifikowywania się, crossowania wiedzy, orientacji w informacyjnym szumie.
Matura nie sprawdza poziomu świadomości ucznia, jego refleksyjności, znajomości siebie (własnej psychiki, intelektu, emocji, ciała), trafnego oszacowania zasobów, jakimi dysponuje, wykorzystania predyspozycji, mocnych stron. Podobnie wygląda sytuacja jeśli chodzi o umiejętność kierowania własnym rozwojem, dokonywania świadomych wyborów i do ponoszenia za nie odpowiedzialności. Nie mówi wiele o osobowości młodego człowieka, o jego zainteresowaniach, pasjach, talentach. Nie ma w niej miejsca na wyrażenie siebie, poprowadzenie własnej interpretacji, opowiedzenie własnej historii o sobie i świecie.
Matura nie sprawdza także głębokiej wiedzy o świecie - o jego kontekstach, zawiłościach, wyzwaniach jakie niesie, wiedzy, którą można powiązać z realnymi doświadczeniami uczniów, która pomogłaby im lepiej rozumieć otaczającą rzeczywistość. Nie weryfikuje umiejętności spojrzenia na świat z różnych perspektyw, niestandardowego myślenia o jego problemach i symulacji rozwiązań.
Matura nie sprawdza także rzeczywistej umiejętności rozumienia tekstu - mimo że z tego rodzaju zadaniem zmagają się uczniowie. Czym innym jest bowiem wyszukanie w krótkim artykule potrzebnych zdań, by wypełnić rubrykę z poleceniami, a czym innym zdolność do
Matura nie sprawdza także rzeczywistej umiejętności rozumienia tekstu - mimo że z tego rodzaju zadaniem zmagają się uczniowie. Czym innym jest bowiem wyszukanie w krótkim artykule potrzebnych zdań, by wypełnić rubrykę z poleceniami, a czym innym zdolność do
Matura nie sprawdza kompetencji społecznych - efektywnego komunikowania się, wyrażania siebie w kontakcie z innymi, pracy w zespole, wymiany wiedzy i doświadczeń, rozwiązywania konfliktów. Nie sprawdza również oczywiście wiedzy dotyczącej świadomego rodzicielstwa czy znajomości prawa.
Matura nie jest już także przepustką do lepszego świata. Właściwie nic nie gwarantuje. Może ułatwić dostanie się na wyższą uczelnię z czołówki rankingów - ale to nie jest przecież dzisiaj żadnym czynnikiem zapewniającym sukces. Chyba, że chodzi o wejście do środowiska osób podobnie stymulowanych i korzystanie ze zdobytych w ten sposób znajomości.
Matura nie jest już także przepustką do lepszego świata. Właściwie nic nie gwarantuje. Może ułatwić dostanie się na wyższą uczelnię z czołówki rankingów - ale to nie jest przecież dzisiaj żadnym czynnikiem zapewniającym sukces. Chyba, że chodzi o wejście do środowiska osób podobnie stymulowanych i korzystanie ze zdobytych w ten sposób znajomości.
Matura nie pomaga uczelniom w doborze kandydatów. Wręcz przeciwnie. Ten kto ma najwyższy wynik w standardowym teście niekoniecznie przecież wykazuje predyspozycje do studiowania specjalistycznego kierunku. Może być po prostu sprawnym rozwiązywaczem zuniformizowanych zadań. Mistrzem dopasowania do klucza. Czy jednak będzie dobrym studentem medycyny, prawa, informatyki czy psychologii? Dlaczego pozbawiać uczelnie prawa do przyjęcia kandydata, który pasuje do jej profilu studenta?
Matura nie jest także jakimś poważnym rytuałem selekcyjnym - oddzielającym tych, którzy są w stanie podjąć edukację na poziomie wyższym od pozostałych. Jej wymogi są coraz niższe. Przeciętny absolwent szkoły średniej, wyposażony w certyfikat maturalny, po 3 miesiącach pamięta tylko niewielką cześć tego, czego się uczył, przygotowując do tego egzaminu (konstatacja ta wynika z moich licznych obserwacji). Wynika to z samej konstrukcji tego najważniejszego ze sprawdzianów.
Matura zatem to kosztowny egzamin, który właściwie niczemu nie służy. Przeciwnie hamuje innowacyjne zmiany, zbliżające szkołę do wyzwań przyszłości. Blokuje wprowadzanie autorskich programów. Nauczyciele sfokusowani na dobrych wynikach (z których są rozliczani) podporządkowują proces nauczania przygotowaniu do egzaminu. Dlatego uczą tak, by uczniowie osiągnąć mogli dobry rezultat. Pod testy. Pod klucz. Na lekcjach przerabiane są arkusze z poprzednich lat. Ileż razy słyszałem: "to ciekawy pomysł, ale nie ma na to czasu bo my musimy przygotować uczniów do matury" albo "nie eksperymentujmy, bo moje dziecko nie zda egzaminu".. Tak jakby jej zdanie było celem samym w sobie...
Oczywiście jestem otwarty na kontrargumenty. Chętnie poczytam odpowiedzi na pytania: Po co jest matura - w obecnym kształcie? Na jakie potrzeby społeczne odpowiada? Z jakimi wyzwaniami przyszłości rezonuje?
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz