Zaczynam odczuwać rezerwę do narzekactwa (choć sam je uprawiam czasem) połączonego z idealizowaniem rzekomo świetlanej przeszłości - szczególnie w obszarze relacji międzyludzkich. Co jakiś czas spotykam na "internetach" sentymentalne wspominki o dobrych czasach przed modernizacją. Sugerujące, że kiedyś (przed wojną czy w PRL) ludzie żyli w związkach bardziej pełnych i bliższych, które stanowiły podstawę do budowy szczęśliwszych, bardziej świadomych i spełnionych jednostek. Nie przekonuje mnie to. Może dzięki wiedzy historycznej, jaką posiadam (choć oczywiście narracje historyczne są tylko interpretacjami).
W moim osobistym odczuciu - z pokolenia na pokolenie stajemy się coraz bardziej świadomi i empatyczni. Bardziej autentyczni. Coraz więcej rozmawiamy i coraz uważniej słuchamy. Coraz większą wagę przykładamy do otwartości i tolerancji. Mamy coraz lepsze szkoły i bardziej rozumiejących nauczycieli. Coraz mocniej w dyskursie obecne są idee poszanowania godności i praw drugiego człowieka (oczywiście, ma to różne przełożenie na rzeczywistość ale podnoszenie tych kwestii jest zauważalne). Modna jest krytyka utyskiwanie na otaczającą rzeczywistość - ale serio uważam, że żyjemy w czasach, których mogliby nam pozazdrościć nasi antenaci.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz