Bywa, że przy rozstaniach mocno chowamy się za tarczą skrzywdzonych. Stroimy w szaty wykorzystanych. Przerzucamy chętnie winę na drugą stronę. Obarczamy ją odpowiedzialnością za nasze troski, rozpacze, rozterki.
Tymczasem poczucie skrzywdzenia i wykorzystania (w kontekście emocjonalnym) jest dość subiektywne. Jest odczuciem, nie faktem. Zależy od perspektywy, jaką przyjmujemy. Takiej, z jaką nam wygodnie. Za pomocą której, układamy się na nowo.
Być może ktoś istotnie nas wykorzystał (czyli czerpał korzyść z bycia z nami). Czy jednak my także nie korzystaliśmy z tej relacji? Skoro w niej tkwiliśmy, była nam do czegoś potrzebna. Zaspokajała jakieś nasze tęsknoty czy marzenia. Załatwialiśmy nią pewne trudności czy deficyty. Czerpaliśmy z niej radość.
Może to jest właśnie sedno rozczarowań - kiedy kontakt się urywa odczuwamy żal, że już dłużej nie będziemy mogli korzystać z profitów. Że ktoś nas odstawił od źródła energii. Pozbawił dostępu do endorfin. Tego, co nas pobudzało do życia.
Oczywiście - dla utrzymania pozytywnego wizerunku samych siebie łatwiej uznać, że to my jesteśmy ofiarą: naszej dobroci, ufności, poświęcenia. Czy to jednak nie jest reakcja typowo obronna? Czy nie ma charakteru wyparcia?
Obarczanie drugiej strony wyłączną winą, wrzucenie jej w matrycę bezlitosnego kata, zamknięcie w klatce nieczułego pasożyta, zwalnia nas od konieczności uważnego przyjrzenia się układowi, w jakim tkwiliśmy. A przecież uświadomienie sobie jego specyfiki jest bezcenne. Pozwala nam lepiej zrozumieć samych siebie, źródła naszych decyzji, podłoże wyborów, schematy, jakie organizują nasze życie, koleiny, którymi podążamy.
Wydaje się, że człowiek w pełni spełniony i pogodzony ze sobą (są tacy?), z wysokim poczuciem wartości, istotnie kochający - rzadko czuje się wykorzystany w związku. Po prostu oferuje siebie. Daje czas, energię, wsparcie. Bez kalkulatora zysków i strat. Kiedy bliski odchodzi odczuwa smutek, ale i satysfakcję, że mógł pomóc. Że jego obecność przyniosła coś ważnego ważnej osobie. Że dzięki temu mogła się napełnić, wzmocnić, odrodzić by... pójść dalej, w poszukiwaniu szczęścia.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz