Zdarza się, że odtrącamy jakąś osobę - w pysze, zadufaniu, rozgoryczeniu czy lęku - a ona wciąż jest. Gdzieś dalej, z boku, w tle. Ale jest. Bez narzucania się. Bez pretensji. Bez oczekiwań na pokajanie się. Bez oceny.
Zdaje się czekać, aż znajdziemy spokój. A pogodzimy się sami ze sobą. Tak jakby w nas wierzyła. Wbrew naszej własnej niewierze. Kiedy decydujemy się wrócić, wita nas zwykłym: fajnie, że jesteś. Co słychać...
Dziwi nas to i irytuje. Czasem śmieszy. Wywołuje lekceważenie. Jest niejednokrotnie dalekie od schematów, do jakich przywykliśmy. Od kodów kultury w jakiej wrastaliśmy. Fochów, zaciętości, nadętej dumy. Milczeń i urywań kontaktów. Wiecznej niestabilności. Wetu za wet.
To jak inny świat. Stąd czujemy się w nim niepewnie. Szukamy haczyków i pułapek. Tak trudno zaufać, że ktoś może nas lubić mimo wszystko...
Tomasz Tokarz
Piękne.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDUŻO DOBREGO PANIE TOMASZU na każdej płaszczyźnie życia
OdpowiedzUsuń(Sarah McLachlan - In the arms of the Angel)
"Zdarza się, że odtrącamy jakąś osobę - w pysze, zadufaniu, rozgoryczeniu czy lęku - a ona wciąż jest. Gdzieś dalej, z boku, w tle. Ale jest..."
OdpowiedzUsuńCzytam chyba o sobie ... ;(