wtorek, 16 lutego 2016

Ataraksja

Czasem nachodzi mnie myśl, że jednak wypadałoby mieć jakieś jednoznaczne, nienaruszalne, niepodważalne poglądy. Ale jakoś mi to nie wychodzi. Zdarza się, że przejściowo ulegam atrakcyjnym teoriom, kuszącym narracjom, uwodzącym koncepcjom. Czytam ciekawą książkę i mówię: "tak, to jest to", "to ma sens". Jednak za chwilę trafiam na zupełnie inną, przeciwstawną teorię, narrację czy koncepcję. I wydaje mi się równie atrakcyjna, kusząca i uwodząca.

Lubię szperać w różnych źródłach. I znajduję wyniki badań, które wzajemnie sobie przeczą. Wizje, które kompletnie do siebie nie przystają. Odpowiedzi, które są podoklejane od siebie. Mam wrażenie, że naukowcy (szczególnie amerykańscy) są w stanie udowodnić wszystko - znaleźć taką korelację, jakiej im potrzeba, uzasadnić każdą tezę, potwierdzić dowolne założenie. Kwestia doboru próby, wyboru narzędzi i odpowiedniej interpretacji.

Takie drążenie uodparnia. Chroni przed dogmatyzmem. Zabezpiecza przed fanatyzmem ideowym. Pokazuje, jak ulotne bywają nasze przekonania. Jak zawodne - pewniki, jakim hołdujemy. Jakże zwodnicze - ugruntowane przeświadczenia o świecie.

Bezpoglądowość nie jest wyborem. Staje się w pewnym momencie koniecznością. Czasem niełatwą. Ceną jest nieustanne czuwanie. Niekończąca się analiza. Wieczna niepewność, która daje pewność, że nic nie jest wieczne. W konsekwencji zapewnia ona duży spokój ducha.

Tomasz Tokarz

1 komentarz:

  1. Ja osobiście uważam, że jeżeli się ma system wartości to i tak filtruje się te wszystkie nowinki przez siebie - no i wtedy przepuszczamy, i na tym się cała zabawa kończy albo zbiera się te fascynacje i Tworzy się Coś nowego. Ja nie mam duszy naukowca, ale obcuje z nimi na co dzień..to pochłaniająca czasowo zabawa. Jedno jest pewne - trzeba być otwartym, co za tym idzie mieć dużą wolność w sobie oraz odczuwać dużą radość z tzw. szperania

    OdpowiedzUsuń