To były chyba najbardziej intensywne a jednocześnie najbardziej rozwojowe cztery dni od dłuższego czasu. Różnorodne doświadczenia w pracy z ludźmi od 3 do 70 roku życia (na oko).
Dzień 1: szkolenie z mediacji w DCP. Dość przypadkowo - na zastępstwie. Grupa ludzi doświadczonych, nauczyciele, kuratorzy, pracownicy naukowo-dydaktyczni. Długie dyskusje. Mnóstwo refleksji. Burze mózgów. Trudno było skończyć. Tyle otworzyło się wątków...
Dzień 2 (od rana do wieczora): zajęcia na DSW. Fantastyczni młodzi ludzie. Dopiero odkrywający uroki studiowania. I od razu wyzwania. I prowokowanie ich do dialogu z blokadami i lękami. I budowanie relacji. I świetny wstęp do dalszej pracy.
Dzień 3: najbardziej złożony. Zajęcia z studentami na otwarcie. Z kilkulatkami w samo południe (Mała Uczelnia). I z rodzicami (na UE) na zakończenie dnia (wykład, który przerodził się w dialog - żywy, pełen emocji, prowokujący do sporów).
Dzień 4: Wolne dzieci w wolnej szkole. Chyba najtrudniejszy. Najmocniejszy. Wymagający konfrontacji z własnymi emocjami, lękami i wartościami. Prowokujący do kluczowych pytań: po co jestem? By słuchać czy być słuchanym? By rządzić czy tworzyć przestrzeń do samorządzenia? By wskazywać drogę czy podążać?
O pracy nauczyciela można mówić różne rzeczy. Ale nuda i wejście w rutynę chyba mi nie grozi :D
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz