środa, 24 maja 2017

Wychowanie bez stresu?

Pojęcie "wychowanie bezstresowe" nie ma charakteru naukowego, niemniej na tyle mocno weszło do języka potocznego, że warto poświęcić mu trochę uwagi. Upraszczając, jest to taki model relacji między wychowawcą a wychowankiem, w którym ten pierwszy intencjonalnie próbuje wyeliminować lub znacząco ograniczyć stres w procesie rozwojowym tego drugiego. Stres jest tu postrzegany jako zjawisko negatywne, które paraliżuje działania człowieka a w konsekwencji ogranicza jego rozwój.

Problem polega na tym, że stres tylko w pewnym stopniu ma charakter obiektywny. Najkrócej pisząc, stres to określona relacja między osobą a otoczeniem, powodująca stan napięcia i wytrącająca ją z emocjonalnej równowagi (homeostazy). Oczywiście można wyróżnić czynniki bardziej stresogenne, jednak osobnicza reakcja na nie jest subiektywna. Pewne sytuacje niektórych stresują bardziej, innych mniej. Dla jednego ucznia klasówka może być traumatycznym przeżyciem, dla innego - inspirującym wyzwaniem, a dla kolejnego - mało znaczącym wydarzeniem. Stąd inny poziom napięcia.

W konsekwencji wyeliminowanie stresu jest na dłuższą metę niemożliwe. Jest także niefunkcjonalne - chyba, że jako cel edukacyjny zakładamy osiągnięcie stanu niereaktywności, apatii (apatheia - beznamiętność) czy ataraksji.

Stres nie jest sam w sobie ani dobry ani zły. Może dodawać kopa lub rzucić na ziemię. Wytrącenie z homeostazy bywa ożywcze i rozwojowe, jednak może okazać się destrukcyjne. . Szczególnie, gdy trwa zbyt długo.

Wszystko zależy od umiejętności świadomego zarządzania relacją między naszym organizmem a otoczeniem. Na tym polega odpowiedzialność wychowawcy. Powinien wspierać wychowawanka w radzeniu sobie ze stresem. Pomagać mu w wyciąganiu wzmacniających refleksji. Towarzyszyc w zmaganiu się z wyzwaniami, jakie stawia przed nim świat.

Nie ma być likwidatorem stresu ani jego katalizatorem - lecz przewodnikiem relacji młodego człowieka z otaczającym go światem.

Tomasz Tokarz

1 komentarz:

  1. Ja bym nawet powiedziala ze rola "wychowawcy" jest pomoc wychowankowi w regulacji emocji i stresu. Jesli dziecko czy mlody czlowiek sie tego nie ma od kogo nauczyc, to ma po prostu przechlapane w zyciu. No i konsekwencja bedzie nieumiejetnosc radzenia sobie w wielu sytuacjach.
    No i tak sobie mysle, ze zarowno wytracanie z homeostazy jak i wprowadzanie w stan niereaktywnosci nie pomagaja w nauce radzenia sobie ze stresem czy emocjami.
    Niestety to nie ja to wszystko wymyslilam, ale Bowlby i jego teoria przywiazania ;)

    OdpowiedzUsuń