Cezaropapizm... Wbrew potocznym interpretacjom komuniści wcale nie dążyli do zniszczenia Kościoła Katolickiego w Polsce. Wiedzieli, że nie mają do tego wystarczających sił. Chodziło im raczej o podporządkowanie sobie tej instytucji, wprzężenie jej w mechanizmy systemu, przekształcenie w organizację wspierającą. Temu służył ruch księży patriotów, PAX, Dziś i Jutro, Koło poselskie "Znak" itd. Do tego był potrzebny Piasecki. Dlatego Bierut brał udział w procesjach i kończył przysięgę prezydencką słowami "tak mi dopomóż Bóg". Dlatego Gomułka tak celebrował datę chrztu księcia Mieszka, opierając na niej huczne obchody tysiąclecia państwowości Polski. Kościół miał istnieć jako narzędzie władzy - jako Kościół narodowy. Komunistom to się nie udało.
Prezes Kaczyński obecnie próbuje tego samego. Gorliwie uczestniczy w mszach i dużo mówi o Bogu. Cel jest jednak podobny - podporządkowanie Kościoła partii. Wykorzystanie poparcia hierarchii do utrzymania władzy. Tylko zamiast przymusu, wykorzystuje kasę. Dotacjami kupuje popleczników. Czy Kościół oprze się tej pokusie? Czy ma na tyle siły, by nie zamienić się po prostu w instrument w rękach władzy? Czy wśród dostojników pojawi się ktoś, kto dobitnie odpowie: "Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!"?
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz