W dyskursie edukacyjnym wiele uwagi
poświęca się kwestii przygotowania absolwentów do wymogów rynku pracy.
Tymczasem sukces w tej przestrzeni powinien być jedynie wartością dodaną a nie
samą w sobie. Podstawowym celem edukacji jest bowiem osobowy rozwój młodego
człowieka a nie zapewnienie mu przyszłego sukcesu finansowego.
Zdominowanie przekazu edukacyjnego
przez ideę wąsko rozumianej użyteczności (sprowadzonej do aspektu materialnego)
jest chybione w wielu wymiarach. Szkoła zbudowana na takim paradygmacie nie
wyposaży odbiorców w narzędzia służące lepszemu rozumieniu siebie i świata. Nie
posłuży doskonaleniu umiejętności służących odnalezieniu się w płynnej
rzeczywistości. Nie zaspokoi autentycznych, choć często nieuświadomionych,
potrzeb młodzieży. Kierując uwagę na zagadnienia mało istotne, ulotne,
przemijające odbierze możliwości wgłębienia w kwestie fundamentalne, dotyczące
sensu ludzkiej egzystencji.
Kurs na zysk skutkuje zawężeniem
perspektywy postrzegania świata. Prowadzi do ukształtowania homo
oeconomicusa, człowieka zorientowanego na natychmiastową korzyść
materialną i według takiego kryterium oceniającego przekaz ze strony
nauczyciela ("a do czego mi się to przyda?").
Warto poddać refleksji nasze
priorytety. Warto pamiętać, że wiedza nie jest po prostu zwykłym towarem a to
co szybko, łatwo i korzystnie zbywalne niekoniecznie ma najwyższą
wartość. Ucznia nie można zredukować do funkcji trybiku wielkiej maszyny
gospodarczej. Zgubne jest jego uprzedmiotowienie - sprowadzenie do kategorii
„kapitału ludzkiego”.
Szkoła nie może być fabryką absolwentów skoncentrowanych na produkcji i konsumpcji, wyposażonych w specjalistyczną (lecz płytką) wiedzę, pozbawionych szerokich horyzontów i zakorzenienia w kulturze, zagubionych, a tym samym podatnych na propagandę i manipulację.
Tomasz Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz