Poszukując alternatyw dla dominującej obecnie kultury szkoły (archaicznej, niedostosowanej do aktualnych wyzwań) warto sięgnąć do książki Frederica Laloux "Pracować inaczej". Wprowadza on bardzo interesujące rozróżnienie kultur organizacyjnych. Wyróżnia pięć modeli:
- organizacje czerwone, oparte na silnej władzy i strachu (wzór: gang)
- organizacje bursztynowe, oparte na wyraźnych formalnych rolach i odgórnych dyrektywach (wzór: wojsko)
- organizacje pomarańczowe, oparte na rywalizacji i innowacjach, podporządkowane idei zysku (wzór: maszyna)
- organizacje zielone, oparte na idei wzmacniania i dobrych relacjach (wzór: rodzina)
- organizacje turkusowe, oparte na samozarządzaniu i samorealizacji. Nie ma tu hierarchii ani wyraźnie określonej centrali zarządzającej (wzór: żywy organizm).
Temu ostatniemu modelowi poświęca Laloux szczególną uwagę. Kluczowymi dla niego wartościami są:
- zaufanie we własne siły (odrzucenie lęków ego)
- poleganie na wewnętrznym poczuciu słuszności
- orientacja na jasny, szlachetny cel
- postrzeganie życia jako podróży ku naszej prawdziwej naturze, ku odkrywaniu siebie
- budowanie na mocnych stronach (zamiast na słabościach)
- czerpanie wiedzy z wszelkich doznawanych doświadczeń (także z trudności i napotykanych przeszkód)
- poszukiwanie mądrości poza racjonalnością
- dążenie do pełni w relacjach z innymi ludźmi (zerwanie z postawą osądzania)
- dążenie do pełni z naturą
Jak do takich modeli przypisać szkoły? Szkoły publiczne (w większości) mieszczą w się w paradygmacie bursztynowym. Oparte są na schemacie transmisyjnym i hierarchicznym. Role są wyraźnie wyznaczone, polecenia płyną z góry.
Szkoły niepubliczne (a przynajmniej część z nich) przypominają organizacje pomarańczowe. Liczy się w nich efekt, zysk. Uczniowie stymulowani są do osiągania do lepszych rezultatów. Sukces edukacyjny mierzony jest pozycją w rankingu oraz zasobnością portfela absolwentów.
Część niepublicznych szkół bliska są modelowi zielonemu. Kluczem jest wspieranie i wzmacnianie ucznia. Ważne są relacje, kontakt. Jednak kultura takiej placówki wciąż tworzona jest odgórnie. Uczniowie mają ograniczone możliwości wpływania na jej funkcjonowanie.
W jakim kierunku zatem powinniśmy dążyć? Nie potrzebujemy dzisiaj szkoły hierarchicznej i podawczej, obrabiającej uczniów według jednego standardu. Nie potrzebujemy także szkoły-maszyny, sfokusowanej na osiągnięcia, wyniki, stymulującej karami i nagrodami. Ciekawą propozycją są szkoły zielone, stawiające na relacje. Brakuje w nich jednak często przestrzeni do realnego decydowania przez uczniów o sobie i całej wspólnocie.
Szkoła przyszłości będzie, w moim przekonaniu, ewoluować w stronę placówki opartej na paradygmacie turkusowym. Szkoła taka przypominałaby organizm: żywy, ewoluujący, samozarzadzający się, zorientowany na realizacje potencjału młodych ludzi, pozwalający im stać się współtwórcami własnej unikalnej podróży po świecie wiedzy i wartości. Opierałaby się na małych autonomicznych zespołach uczniów, współpracujących ze sobą i wymieniających się doświadczeniami. Dzisiaj zalążkiem takich placówek są tzw. wolne szkoły. Ich szybki rozwój pokazuje, że istnieje zapotrzebowanie na tego rodzaju rozwiązania.
Tomasz Tokarz