Sprzeciw wobec reformy edukacyjnej winien uwzględniać fakt, że wielu obywateli ją popiera. Wniosek ten snuję na podstawie licznych rozmów, jakie odbyłem w ostatnich tygodniach. Nie chodzi tu jedynie o sentyment do schematu szkoły 8+4 (do której uczęszczali orędownicy zmian). To tylko symbol. Kluczem jest przywiązanie do pewnej kultury edukacji: autorytarnej, dyrektywnej, opartej na hierarchii i "porządku" (czytaj: posłuszeństwie).
Odnoszę wrażenie, że całkiem spora część rodziców i nauczycieli kieruje się następującymi przekonaniami:
- człowiek jest z natury zły, a przynajmniej niedoskonały, słaby, ułomny - wymaga zatem urobienia za pomocą silnej ręki
- człowiek może stać się lepszy, jeśli zostanie do tego przymuszony
- świat jest okrutny - dziecko trzeba przygotować do takiego świata
- nauka to przykry obowiązek, to proces pełen krwi, potu i łez
- w szkole musi być ciężko, bo to wysiłek i cierpienie czynią człowieka szlachetnym ("nie ma lekko")
- szkoła ma przede wszystkim nauczyć dziecko dyscypliny, która przyda mu się w dorosłym życiu ("szef będzie wymagał w pracy posłuchu")
- sednem edukacji jest wykonywanie poleceń (nawet jeśli uczeń ich nie rozumie), to kształtuje karność, która przyda mu się w dorosłym życiu
- zadania domowe są konieczne (nawet jeśli dziecko nie pojmuje ich sensu) - bo wyrabiają poczucie systematyczności, które przyda mu się w dorosłym życiu
- nauczycielowi trzeba okazywać szacunek (czyli mieszankę strachu i uznania), to rozwija poczucie zależności, które przyda mu się w dorosłym życiu
- szkoła w PRL była jaka była ale przynajmniej pokazywała uczniowi miejsce w szeregu, był "porządek" ("ja chodziłem/am do szkoły w PRL i jakoś wyrosłem/am na ludzi, a dzisiejsza młodzież to...")
Dla osób w ten sposób postrzegających świat obecna reforma (i cały pakiet symboli i wartości z nią związanych) wydaje się rozwiązaniem słusznym, sensownym, odpowiadającym na ich oczekiwania. Jest w nich obecna tęsknota za modelem autorytarnym. Warto o niej pamiętać, by samemu nie ulec ograniczającemu przekonaniu, że społeczeństwo z niechęcią przyjmie nowe rozwiązania - tylko dlatego, że w nas budzą one opór (błąd projekcji) oraz podobny sprzeciw wywołują w środowisku, w jakim się obracamy (błąd ograniczonej reprezentacji).
Tomasz Tokarz
http://krytykapolityczna.pl/kraj/leder-relacja-folwarczna/
OdpowiedzUsuńTeż obserwuję wokół siebie takie poglądy. Mam wrażenie, że szczególnie starsi ludzie tak uważają. Przy okazji uważają, że za komuny to był większy porządek.
OdpowiedzUsuńWidzę też, że w mojej okolicy trudno jest znaleźć chętnych na założenie szkoły demokratycznej - bo to jest płynięcie pod prąd. Nie wiadomo w końcu, czy te dzieci osiągną sukces w życiu, tak słyszę. Tylko co to znaczy? Dla każdego to co innego. Dla mnie sukcesem jest osiągnięcie szczęścia. Ale to przecież nie o to chodzi w pruskim modelu nauczania.